Pogrzeb Pani Profesor

Dzień po Zjeździe absolwentów szkół henrykowskich, który odbywał się w dniach 2- 3 czerwca br. dotarła do nas smutna wiadomość: Wiesława Trawińska nie żyje. Wkrótce dostaliśmy informację o pogrzebie. Kiedy w piątkowe popołudnie w licznym gronie absolwentów szkół, sąsiadów, przyjaciół i znajomych zmarłej zebraliśmy się przy cmentarnej kaplicy w Henrykowie, ktoś z uczestników niedawnego zjazdu powiedział; „poczekała do środy, nie chciała psuć nam zjazdowego spotkania„. Padło jeszcze wiele ciepłych słów o zmarłej, wypowiedzianych w kazaniu przez miejscowego proboszcza oraz nad grobem. W imieniu braci szkolnej pożegnała zmarłą Barbara Przybyszewska, Jej uczennica i przyjaciółka. Tekst wspomnienia zamieszczamy poniżej.

Po pogrzebie, Henrykusów na kawę do swego mieszkania w Henrykowie zaprosiła Katarzyna Przystaś, która również w tym roku świętowała swój Jubileusz 50.lecia ukończenia THRiN. Na zdjęciu od lewej: Marian Przystaś, Leokadia Białecka- Solecka, Tadeusz Wolański, Brygida Wojcieszczyk, Alicja Błaszczak, Zofia Techmańska- Nowotko, Katarzyna Przystaś.

Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania.

Tak jakbyś nie chciała swym odejściem smucić …

tak, jakbyś wierzyła w godzinę rozstania,

że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić.

ks. J.Twardowski   

Szanowni zebrani,

pragniemy pożegnać i złożyć hołd kobiecie niezwykłej, która spełniła się we wszystkich rolach, jakie były Jej dane.

My, Jej uczniowie, którzy wraz z panią Profesor przybyliśmy 60 lat temu do Henrykowa, rozpoczynając naukę w Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa, byliśmy pod Jej urokiem.

Była nauczycielem niezwykłym, a ta niezwykłość przejawiała się w drobnych gestach – zawsze pomogła tym, którzy wsparcia potrzebowali, zauważała nasze życiowe perypetie.

Nauczycielka pasjonatka – zakochana w całym świecie przyrody. Cierpliwie tłumaczyła, pokazywała! Nie podnosiła głosu, nie wybuchała. Swoją łagodnością – zawstydzała. Wykorzystywaliśmy to – czego się dzisiaj wstydzę … .

 Wielu z nas zainteresowała światem roślin, bo „nasza Trawka”, o przyrodzie mówiła z czułością.

 Dobroć, wielkoduszność i wiedza – stanowiły o Jej niezwykłości.

Kiedy w 1990 roku zlikwidowano nasze Szkoły- cierpliwie i skutecznie zabiegała o upamiętnienie istnienia tychże.

To pani Trawińskiej zawdzięczamy fakt, że w 2016 roku mogliśmy wmurować tablicę upamiętniającą dyrektora Jana Szadurskiego, który przywołał obiekt klasztorny do świetności – a my, trafiliśmy do Henrykowa.

 Pani Profesor jest autorką wielu artykułów na temat historii naszej szkoły i obiektu.

Na wszystkich spotkaniach henrykowskich była honorowym gościem, my często gościliśmy  w Jej domu.

Tak miało być 3 czerwca br. w Henrykowie – spotkanie w 60. rocznicę otwarcia szkoły… .

Khali Gibran powiedział:  Wspomnienie jest formą spotkania.

Już takie nam pozostały pani Profesor!

Powtórzę za św. Janem: Są chwile i ludzie, których się nie zapomina.

Spoczywaj w pokoju …

Barbara Przybyszewska   

Zjazd dwóch jubileuszy! Dzień drugi (fotoreportaż)

Drugi dzień Zjazdu rozpoczął się od późnego śniadania, co zrozumiałe, gdyż po nocnych tańcach trzeba było dłużej odpoczywać. Po śniadaniu goście lokalu „U Georg’a” w Starczówku kolejno wymeldowywali się i ruszali w kierunku Henrykowa.

NA CMENTARZU

Wizytując henrykowski cmentarz spotkaliśmy tam grupę absolwentek technikum. Wspólnie odwiedzaliśmy groby Bogusławy i Zdzisława Wadowskich oraz Czesława Trawińskiego.

WSPOMNIENIA O RAJMUNDZIE

Uczestnikami naszego spotkania w Henrykowie wyjątkowo byli członkowie rodziny śp. Rajmunda Janka, o którym pisaliśmy niedawno. Jego córka, zięć i siostra z mężem dotarli z Warszawy aby poznać atmosferę miejsca i ludzi, z którymi Rajmund spędził dwa lata w szkole. W przyklasztornej kawiarence próbowaliśmy przywołać pamięć tamtych lat. Z rocznika PSNR 1972- 74 uczestniczyli w tym Urszula Grzegorzewska (Korycka), Krystyna Wilk (Wójcik), Andrzej Konarski (Badyl) i Brygida Prażuch (Wojcieszczyk).

ZWIEDZANIE OBIEKTU

Umówieni wcześniej z przewodnikiem ruszyliśmy do zwiedzania obiektu klasztornego. Część z nas zalicza tę trasę prawie co roku, ale dla niektórych był to turystyczny debiut.

PAMIĘCI DYREKTORA JANA SZADURSKIEGO

Zwiedzając obiekt klasztorny w Henrykowie zatrzymaliśmy się nieco dłużej przed tablicami upamiętniającymi szkoły rolnicze i ich założyciela Jana Szadurskiego. Barbara Przybyszewska, która będąc uczennicą od początku szkoły miała osobiste wspomnienia związane z charyzmatycznym Dyrektorem, odczytała Jego biogram (tekst poniżej).

Upamiętniając Jubileusz 60.lecia powstania szkół, pod tablicą Jana Szadurskiego złożyliśmy wiązankę kwiatów.

Wspomnienie o Janie Szadurskim /30.09.1908 – 20.06.1986/

Dyrektor Jan Szadurski urodzony na dawnych kresach wschodnich Polski, na Polesiu w powiecie Kobryń, w rodzinie ziemiańskiej, znanej przez wiele wieków szlachcie herbu Ciołek, otrzymał w domu i szkołach średnich bardzo staranne wykształcenie ogólne i humanistyczne, którymi to wiadomościami zadziwiał.

              Wykształcenie zawodowe uzyskał, w okresie międzywojennym, w latach trzydziestych, w Warszawie w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego.

              Po przygotowaniu zawodowym pracował w administracji rodzinnego gospodarstwa rolnego, następnie przeszedł do pracy w Sanatorium w Rabce, w charakterze członka Dyrekcji.

W okresie wojny, będąc czynnym członkiem Związku Walki Zbrojnej a następnie Armii Krajowej, został aresztowany i zesłany do obozów Auschwitz i Sachsenhausen.

Ewakuowany z obozu przed frontem wschodnim przez Niemców w głąb tego kraju, został oswobodzony przez Aliantów zachodnich.

Po przyjściu do zdrowia rozpoczął czynną pracę nad kształceniem opóźnionej w nauce młodzieży polskiej, rozsianej po terytorium niemieckim w wyniku zawieruchy wojennej.

              W 1947 roku Jan Szadurski wrócił do Polski, zatrzymując się na stałe we Wrocławiu. Pracował początkowo w Polskich Zakładach Zbożowych, w roku 1951 przeszedł do pracy w nowo powołanym Przedsiębiorstwie Nasiennym na stanowisko dyrektora do spraw produkcji. Na tym stanowisku pracował do 1965 roku, ujawniając talenty i zdolności organizacyjne w branży.

Uzyskał bardzo wysokie efekty w produkcji nasiennej i organizacji przedsiębiorstwa nasiennego, będącego wzorem i przykładem dla innych województw w Polsce.

           W roku 1965 został powołany przez Zjednoczenie Nasiennictwa Rolniczego w Warszawie na stanowisko dyrektora Państwowej Szkoły Technicznej w Henrykowie, jak czas pokazał, kuźni kadr dla przedsiębiorstw nasiennych.

Przejmując w lutym 1965 roku zdewastowany i zrujnowany obiekt pocysterski w ciągu pół roku doprowadził go i dostosował do celów szkoleniowych tak, że we wrześniu Państwowa Szkoła Techników Nasiennictwa i Techników Laborantów oraz Państwowe Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa rozpoczęły naukę.

Na stanowisku tym dyrektor Szadurski, prócz zdolności organizacyjnych, okazał się doskonałym pedagogiem- erudytą, pozyskując wielkie uznanie i miłość młodzieży przybyłej tamże, z terenu całej Polski. Niezapomniany „Szadura” !

       Nie ustawał w wysiłkach w doprowadzeniu henrykowskiego obiektu, sięgającego Piastów,  do dawnej świetności.

       Za swoją pracę i zaangażowanie otrzymywał najwyższe odznaczenia państwowe. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, odznaką Zasłużony Pracownik Rolnictwa, jak również najwyższym odznaczeniem Ministerstwa Kultury i Sztuki za odnowienie obiektu po Cystersach w Henrykowie.

       Oddał wszystkie swoje siły, talenty i zdolności organizacyjne do odbudowy, zagospodarowania i rozwoju prastarej Ziemi Piastowskiej na Dolnym Śląsku,  spoczął w Ziemi Mazowieckiej w Warszawie- na Cmentarzu Powązkowskim /B-22-7-9/.

              Jednak Jego talenty i zdolności organizacyjne nie zostały w całości docenione i wykorzystane w Polsce Ludowej. (Barbara Przybyszewska)

Opracowanie: Andrzej Szczudło

Zjazd dwóch jubileuszy! Dzień pierwszy (fotoreportaż)

JUBILACI

POWITANIA

BIESIADA

Zjazd odbył się w Starczówku w dniach 2- 3 czerwca 2025 r. Szersza relacja opisowa już wkrótce. (ASz)

Pani profesor odeszła

Ze smutkiem informujemy, że 4 czerwca br. odeszła do wieczności Wiesława Barbara Trawińska, nauczycielka życiem i aktywnością zawodową związana ze szkołami rolniczymi w Henrykowie.

Cześć Jej pamięci!

Pogrzeb Pani Basi odbędzie się w najbliższy piątek 6 czerwca o godzinie 14.00 w Henrykowie.

Szersze informacje o zmarłej już wkrótce.

Drugi rok w technikum

Witamy się w nowym roku szkolnym 1973/74

„Znów jesteśmy na starych, ale drogich śmieciach. Powitał nas pięknie odnowiony zamek, sale natomiast świeciły pustką i chłodem, ale wkrótce, gdy zjedzie się cała ferajna, będziemy szczęśliwi i weseli. Pocałunkom i wspomnieniom nie było końca. Jeszcze kilka dni będziemy opowiadały swoje historie wakacyjne, bo przecież każda oprócz bagażu przywiozła wałówkę. Bagaż wspomnień, ale najciekawsze są te intymne…

Jest 3 września, uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Pierwsze powitanie w Sali Marmurowej przez całe grono pedagogiczne. Serdecznie przyjęliśmy szczególnie pierwszą klasę Technikum Rolniczego, (bo my jesteśmy ostatnią klasą Technikum, Hodowli Roślin i Nasiennictwa) i pierwszy rok PSNR, potem poszczególne roczniki obległy swoje lokum, my salę matematyczną. Dopiero dzisiaj dostałyśmy świadectwo ukończenia pierwszej klasy z zaliczoną praktyką zawodową. Trochę powspominałyśmy, opowiadając przygody sprzed dwóch miesięcy i te sprzed kilku dni. I z nowym zapasem sił zabrałyśmy się do pracy. Jesteśmy teraz klasą żeńską (32 dziewczyny), bo chłopcy przenieśli się do innych szkół. (…)

Skład zarządu klasowego został ponownie przedyskutowany. Przewodniczącym nadal została (bardzo słusznie) Mirka Jarosiewicz, zastępcą Basia Andrzejczak, pieniędzmi rozporządza Ala Błaszczak, sekretarką jest Danusia Pietrzak. Pomaga całemu zarządowi jako wolny członek Maria Łucjan, pseudonim „Kot”.

Dziewczyny z klasy opisywanej w tekście.

Kalejdoskop wydarzeń

O kilku innowacjach już wspomniałam powyżej, a oto dalsze. Przede wszystkim mamy nowego dyrektora pedagogicznego. Został mianowany na to stanowisko, były kierownik internatu magister Zdzisław Wadowski. Po upływie tygodnia wyrósł jak spod ziemi nowy kierownik internatu, przystojny, szpakowaty pan, a jednocześnie bardzo energiczny i wybuchowy. Chciał zaprowadzić wokół i to w astronomicznym tempie swoje rządy. Szybko jednak musiał z różnych przyczyn emigrować. W internacie mamy nową wychowawczynię, panią Emilię Szczepańską, która pracuje na miejscu studiującej wychowawczyni Barbary Przybyszewskiej.

Od lewej: Marian Fiołek i Mieczysław Kolasa.

W męskim też jest nowy wychowawca, pan Marian Fijołek. Natomiast świetlicę i opiekę nad zajęciami świetlicowymi objął pan Mieczysław Kolasa. Czytelnia znajduje się teraz na miejscu byłego pokoju gospodarczego. Lokum gospodarcze też mamy. Radiowęzeł nadal przekazuje swoje wiadomości, tylko nasza klasa jest od niego odcięta z niezrozumiałych dotąd przyczyn, a szkoda. W szkole odpadło nam kilka przedmiotów, a na ich miejsce przyszły zawodowe. Często spotykamy się z panią profesor Jadwigą Polkowską, która ma bardzo ciekawe i dramatyczne przeżycia wojenne. W chwilach relaksu dzieli się nimi z klasą. Prowadzimy też gimnastykę śródlekcyjną. Tylko na mechanizacji mamy „ćwiczenia umysłu” jak powiedział pan inżynier Jan Tetlak. Lekcji mamy mnóstwo, nauki dużo, zawsze jednak każda wygospodaruje godzinkę na pracę społeczną, co się bardzo liczy. Wieczorki w klubie, ciekawe książki lub po prostu szczere rozmowy w gronie koleżanek; żyjemy jak wszystkie dziewczęta. Są małe i większe kłótnie lub dramaty. Zdarzają się chwile radości i szczęścia. Każda pilnie śledzi horoskop, potem go klnie lub błogosławi. Piszemy pamiętniki, listy do rodziców w łzach rozpaczy lub radości. Komuś, kto nie zna życia w internacie powiem, że coś się tu zyska i coś traci. Szczególnie trudno jest rozpieszczonym i lubiącym swobodny tryb życia. Tu trzeba dużo silnej woli, samozaparcia i wyrzeczeń. Powiadają „ambicja jest niczym innym jak szukaniem akceptacji u innych”. Jak trudno zdobyć tę akceptację ogółu, wiedzą dobrze mieszkanki internatu. Mamy w nim dobrą szkołę życia.(…).”

To już kolejny wpis z tzw. Kroniki Mirki, kroniki Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa 1972- 75. Ciekawy jak wszystkie poprzednie. Autorkom, a przede wszystkim pomysłodawczyni dziękujemy!

Było Kaszubów dwóch…

Wspomnienie pamięci śp. Rajmunda Janka, autorstwa inżyniera Zenona Kowalczyka.

Obaj pochodzili z okolic Kartuz, powiatowego miasta w województwie pomorskim. Zawsze myślę o nich w przededniu spotkania absolwentów Policealnego Studium Nasiennictwa Rolniczego w Henrykowie, w którym uczyliśmy się w latach 1972- 74. Nazywali się Rajmund Jank i Władysław Czaja i byli słuchaczami tegoż studium we wspomnianym powyżej okresie. Nigdy bym nie przypuszczał, że jeden z nich utkwi w mojej pamięci na całe życie. Jest nim Rajmund.

Ro 1973, rajd na Śnieżnik. Rajmund Jank drugi od lewej. Czytaj więcej: https://henrykusy.pl/turystyka-w-henrykowie/

Los nas złączył po ukończeniu szkoły podstawowej, ja szkoły w Wyczułkach, dużej wsi, której nazwa związana jest z osobą malarza Leona Wyczółkowskiego (1852- 1936) ochrzczonego, podobnie jak ja, w kościele parafialnym w Mikołajewie- miejscowości niedalekiej od Wyczółki. Rajmund i  Władek ukończyli szkołę podstawową w niedalekim od Łączyńskiej Huty Borzestowie.  Po podstawówce obaj z Władkiem uczęszczali do Liceum Ogólnokształcącego w Kartuzach, a ja do LO w Sochaczewie. Po niepowodzeniu na egzaminie do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie swoją edukację kontynuowałem w Henrykowie. To tam poznałem ich obu. Szczególnie zaprzyjaźniłem się z Rajmundem, bo szybko zauważyłem, że wiele nas łączy. Przyczyniła się do tego magister Barbara Czarnoleska, która była opiekunką szkolnej drużyny harcerskiej, a Rajmund już w podstawówce należał do harcerstwa.

RAJMUND JANK

On to zaszczepił we mnie bakcyla że i ja polubiłem harcerstwo, a to spowodowało, że zbliżyliśmy się do siebie. Wiele czasu spędziliśmy razem. Spodobały nam się niedzielne wypady do okolicznych miejscowości, takich jak Skalice, Brukalice, Muszkowice, które pozwoliły na bliższe poznanie się, bo pochodziliśmy z dwóch odrębnych regionów Polski; ja z Mazowsza, a on z Kaszub. Duże doświadczenie Rajmunda wynikające z przynależności do harcerstwa, którym mnie zafascynował, doprowadziło do tego, że i ja wstąpiłem w szeregi ZHP i aktywnie brałem udział we wszystkich wyjazdach w latach 1972- 74.

We dwójkę byliśmy uczestnikami wszystkich rajdów,  najczęściej trzydniowych, organizowanych przez Chorągiew Dolnośląską ZHP, a ukoronowaniem był udział w Ogólnopolskim Rajdzie w lipcu 1973 roku zwanym „Operacja 1001 Frombork, a związanym z rocznicą Mikołaja Kopernika. Jego początek miał miejsce na dworcu w Toruniu, z którego wyruszyliśmy pieszo przez Malbork, Elbląg, Gdańsk- Oliwę, w której uczestniczyliśmy w pracach społecznych parku przez trzy dni, dalej zmierzaliśmy przez Półwysep Helski, a w Krynicy Morskiej wsiedliśmy na statki, które zawiozły nas do Fromborka. Uczestniczyliśmy w wieczornym widowisku przed katedrą nazwanym „Światło i dźwięk”, po którym zmęczeni zasnęliśmy tam na murawie. Rano obudził nas dozorca kościelny słowami: „– Koperniczki wstawać, mamy już nowy dzień!”.

Rajmund okazał się wspaniałym, sympatycznym kumplem zarówno w Henrykowie, jak i na wyjazdach. Tego samego dnia po pożegnaniu się z uczestnikami rajdu do Fromborka wyruszyliśmy z Rajmundem do miejscowości Choczewo koło Lęborka. Była tam Stacja Hodowli Ziemniaka, w której mieliśmy odbyć sześciotygodniowe praktyki wakacyjne. Dotarliśmy tam następnego dnia. W czasie odbywania tych praktyk byliśmy zdani tylko na siebie, a opiekował się nami nowo upieczony magister po studiach na Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu (nie pamiętam jego nazwiska), z którym spotkałem się jeszcze raz w życiu po kilku latach, kiedy pracując w Łódzkim Przedsiębiorstwie Nasiennym „Centrala Nasienna” Oddział w Łowiczu, wyjechałem na tygodniowy kurs z zakresu nowych odmian zbóż do niedalekiego od Sochaczewa Radzikowa koło Błonia. Mieści się tam do dziś Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. Na tym samym kursie był Bartek Grochowski, znany nam już wcześniej i powszechnie lubiany pracownik Działu Hodowli Stacji Hodowli Roślin w Henrykowie. Bardzo cieszyliśmy się z tego spotkania.

Z Radzikowa wyjechaliśmy na trzydniowy objazd Województwa Poznańskiego, w czasie którego wylądowaliśmy w Słupi Wielkiej koło Poznania. I tam spotkałem naszego opiekuna praktyk, który tam pracował. Jaki zbieg okoliczności…

Po odbyciu praktyk w Choczewie we wrześniu 1973 roku wróciliśmy z Rajmundem do Henrykowa i rozpoczęliśmy drugi rok wspólnego pobytu w naszym studium. Rok szybko minął, ale udało nam się razem z Rajmundem i panią Czarnoleską zorganizować dwutygodniowy obóz wędrowny w Rumunii, który rozpoczynał się w górskiej miejscowości Sinaia koło Braszowa, a kończył po poznaniu delty Dunaju w Costinesti. Był tam olbrzymi międzynarodowy camping studencki. Costinesti to miejscowość letniskowa koło Eforie Nord i Sud. Ten obóz w Rumunii zaowocował moimi przyszłymi wyjazdami urlopowymi nad Morze Czarne do Rumunii i Bułgarii.

Po obozie w Rumunii od września 1974 roku podjęliśmy pracę, ja w Płocku w Centrali Nasiennej, a Rajmund u siebie w Kartuzach. Ale to nie był koniec naszej edukacji zawodowej. W 1975 roku Rajmund Jank zaczął studiować rolnictwo w Olsztynie na Wyższej Akademii Rolniczo- Technicznej. Byłem w Olsztynie na inauguracji jego pierwszego roku studiów. Byłem taki szczęśliwy, że mu się udało. Studia magisterskie ukończył na tej uczelni w 1980 roku.

Studniówka w Henrykowie, rok 1974.. Drugi od lewej Bartek Grochowski, piąty dyrektor Władysław Szklarz, szósty Rajmund Jank.

Ja natomiast zacząłem studiować rolnictwo w 1976 roku w Warszawie, w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego- Akademia Rolnicza na ulicy Rakowieckiej. Z tytułem inżyniera ukończyłem ją również w 1980 roku. Nadal pracowałem w Łódzkim Przedsiębiorstwie „Centrala Nasienna” Oddział w Łowiczu na stanowisku kierownika działu handlowego. Po ukończeniu studiów Rajmund wraz z żoną (imię?) podjęli staż w Stacji Hodowli Ziemniaka w Mielnie koło Grunwaldu. To wszystko pamiętam, bo byliśmy w stałym kontakcie korespondencyjnym. Nie było wtedy komórek, był tylko listonosz i telefon stacjonarny. Pracując w Mielnie Rajmund został wezwany do odbycia rocznej służby wojskowej w Szkole Oficerów Rezerwy w Kołobrzegu i to było przyczyną tragedii, która nam się przydarzyła.

W 1981 roku u mnie w domu zjawiła się żandarmeria wojskowa, która szukała Rajmunda Janka. Mnie nie było tego dnia w domu, gdyż byłem w pracy w Łowiczu. Po powrocie do domu o wizycie żandarmerii poinformowała mnie mama, co bardzo mnie zaniepokoiło. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, ale to, czego się dowiedziałem, było rzeczą najgorszą, co przydarzyło mi się w życiu. Chyba w lipcu listonosz dostarczył mi telegram informujący pogrzebie Rajmunda, ale była to informacja dostarczona już po terminie pogrzebu. To był dla mnie szok! Przez całe popołudnie i wieczór rzewne łzy nie przestawały kapać z moich oczu. Nie mogłem uwierzyć! Następnego dnia rano wsiadłem do pociągu i pojechałem z Sochaczewa z przesiadką w Warszawie do Gdańska. Autobusem PKS dotarłem do Kartuz, a potem do Łączyńskiej Huty. Tak, zjawiłem się w domu rodzinnym Rajmunda. Po obiedzie, jego rodzony brat (imię) zawiózł mnie na parafialny cmentarz w Borzestowie. Tam pochyliliśmy się nad świeżym grobem Rajmunda i składając wiązankę kwiatów pożegnałem się z nim po raz ostatni. Cześć jego pamięci!

Zenon Kowalczyk

Słuchacze PSNR z dr Zbigniewem Urbaniakiem na wycieczce do Legnicy. Rok 1973. Rajmund Jank w środku, oznaczony X.

Zjazd w 1975 roku

Kilka tygodni temu, we Wrocławiu spotkałem się z córką dyrektora Władysława Szklarza, Agnieszką Orłowską. W sympatycznej rozmowie powspominaliśmy wspólnych znajomych, bo okazało się, że w ciągu 38 lat mojego zamieszkiwania we Wschowie, miałem do czynienia z wieloma krewnymi rodziny Szklarzów. Większość z nich zajmowała się rolnictwem, i z tymi spotykałem się na niwie zawodowej, jako pracownik Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, ale były także osoby z kręgu organizacji pozarządowych, w których także się uaktywniałem.

Ważnym dla Henrykusów owocem tego spotkania było pozyskanie zdjęć z czasów istnienia szkół. Dziś upubliczniam po raz pierwszy zdjęcia z I Zjazdu i Seminarium PSNR i PTHR, który odbył się 29 czerwca 1975 roku, na 10.lecie istnienia szkół. Absolwenci mojego rocznika PSNR, tj. 1973- 75 byli wtedy już poza szkołą, więc jedynym źródłem szerszych informacji na ten temat mogą być młodsi koledzy. Może ktoś zechce się odezwać i podzielić wspomnieniami. Zapraszam! (ASz.)

Treść wystąpienia dyrektora Władysława Szklarza:

Proszę pozwolić mi jako gospodarzowi w imieniu Społecznego Komitetu Organizacyjnego I Zjazdu i Seminarium Absolwentów Henrykowskich, Rady Pedagogicznej oraz własnym rozpocząć nasze spotkanie.

Zgromadzenie to poświęcamy:

  1. 30. rocznicy powrotu do macierzy Dolnego Śląska, odwiecznie polskich ziem, a o tym świadczą zabytki Henrykowa.
  2. Nadaniu Imienia Zespołowi Szkół Rolniczych.
  3. Przekazaniu szkole sztandaru ufundowanego przez Zjednoczenie Nasiennictwa Rolniczego i Ogrodniczego, które było fundatorem i organizatorem uruchomienia tej szkoły i instytucją dotującą na rzecz Zespołu Szkół, oraz głównym organizatorem finansującym to spotkanie.
  4. Odznaczeniu zasłużonych naszych pracowników za działalność na rzecz rolnictwa i wychowania kadry dla rolnictwa.
  5. Zasadnicza część to na pewno spotkanie absolwentów z naszymi gośćmi, z naszymi przełożonymi, to wymiana poglądów, podzielenie się doświadczeniami zdobytymi w ciągu pracy w produkcji. To również spotkania towarzyskie, które zapoczątkują ściślejsze powiązanie absolwentów ze szkołą celem zbliżenia programu szkolenia z potrzebami dydaktycznymi . Chcemy stworzyć tradycję w szkole henrykowskiej i pielęgnować ją przez wszystkich, którzy byli, są i będą patriotami naszego ośrodka. Pragniemy stworzyć społeczność o dużych możliwościach awansu dla każdego obywatela, bo razem jesteśmy silni w osiągnięciu celu życiowego, społecznego i zawodowego. Dziesięć lat to mało dla działalności szkoły a dużo dla działalności człowieka.

Szkoła nasza dała społeczeństwu około 1000 absolwentów, którzy w większości są zatrudnieni w Zjednoczeniu Nasiennictwa Rolniczego i Ogrodniczego. Wkład pracy naszych absolwentów jest również czynnikiem do podniesienia plonu naszych ziemiopłodów, to wzrost dobrobytu naszego socjalistycznego społeczeństwa, to krok do tworzenia lepszej, bogatszej przyszłości naszego narodu. Bardzo będziemy radzi jeśli to i jak przygotowaliśmy dla Was będzie zgodne z Waszymi życzeniami i pragnieniami.

Nasze spotkanie zaszczycili swoją obecnością drodzy nam goście, których bardzo serdecznie witamy:

dyrektor Centralnego Zarządu Państwowych Przedsiębiorstw Gospodarki Rolnej,

dyrektor Zjednoczenia Nasiennictwa Rolniczego i Ogrodniczego.

Witam bardzo serdecznie byłych nauczycieli i wychowawców, pracowników administracyjnych i obsługujących szkołę, pracujących obecnie i tych, którzy włożyli wiele wysiłku w uruchomienie i prowadzenie działalności dydaktycznej w Henrykowie na czele z panem dyrektorem Janem Szadurskim, Stefanem Kościelniakiem. A przede wszystkim witam absolwentów, którzy nie zapominają o Henrykowie, o tych latach, które pozostawiły na nich niezatarte wspomnienia, które chcą na naszych spotkaniach odnowić.

Życzę, aby to spotkanie było zawsze mile wspominane przez nas wszystkich.

Władysław Szklarz

Wesołych Świąt

Wdzięczność

Kochani,

jestem szczęśliwy, że na moje zaproszenie odpowiedzieliście i byliście w Henrykowie. Całe zgromadzone towarzystwo, atmosfera serdecznego spotkania i czas jego trwania przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Było wspaniale, mój sentyment do Henrykowa i henrykusów uzyskał kolejną, piękną cegiełkę. Zachwycona jest Ela, która szybko poczuła z Wami i resztą towarzystwa serdeczną więź. Spotkanie z budrysem Jarkiem jest jakością samą w sobie i kłaniam mu się za to nisko i z szacunkiem.

Szczególnie ciepło cenię zaangażowanie pani profesor Trawńskiej, za zaaranżowanie nam niedzielnej części nawiedzenia Henrykowa. Wiecie, że to była moja prywatna tęsknota za tym miejscem, i jej osobiste zaangażowanie w to, przerosło moje wszelakie oczekiwania. Szacunek, ukłony w pas, buziak w policzek i czapki z głów, panie i panowie. Pani Wiesia, jako nestorka i Strażniczka Pamięci, ma tylko prawa i żadnego obowiązku wobec mnie (i Was chyba, ale są to Wasze z nią relacje). Ja jestem jej wdzięczny za poświęcony nam czas, uwagę i wytrwanie, mimo zmęczenia, z nami do końca.

Wiem, w stosunku do Henrykowa jestem bardzo sentymentalny, ale nie wstydzę się tego. Jestem dumny, że kilkoro z Was poznałem osobiście, wspaniali henrykusi ze swoimi współmałżonkami. Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z innymi człowiekiem, internet oczywiście ułatwia kontaktu, ale tylko spotkanie twarzą w twarz ma smak autentyczności i prawdy.

Jestem spełniony, odwiedziłem miejsca, na których mi zależało – dworzec kolejowy, Skałki, Weimar, święty most, bażantarnię, pałac, kościół i pawilon cebulę. Przy niej zrobiło mi się smutno, patrząc na degradację tego miejsca, ale z nieubłaganą logiką czasów i faktami nie mogę dyskutować. Signum temporis.

Jeżeli zdrowie pozwoli, to za jakiś czas znowu tu przyjadę.

Kocham Was wszystkich,

Tadeusz

Od redakcji:

Powyższy tekst dotarł do nas krótko po wizycie Tadeusza Keslinki w Henrykowie, a więc we wrześniu 2024 roku. Nie został opublikowany wskutek mojego przegapienia. Być może szukałem stosownego zdjęcia do zilustrowania treści, a potem zapomniałem.

Bardzo przepraszam za to autora wpisu i również Was Czytelników.

Andrzej Szczudło

Pasja dr Urbaniaka

Jedną z pasji dr Zbigniewa Urbaniaka była fotografia. Dzięki temu wspominając stare dobre czasy w Henrykowie, mamy zdjęcia.

Większość tych zdjęć datowanych jest na koniec czerwca 1967 roku. Jak wiemy z historii szkół, był to czas, kiedy po dwóch latach nauki obiekt henrykowski opuszczał pierwszy rocznik.

  • Było nas czterdzieści cztery: E.Bakiera, D.Korowajska, J.Dąbrowska, J.Nieścior, E.Kołodziej, M.Kobyłko, U.Pulnik, B.Gmurowska, Z.Uzięłło, Z.Bohan, H.Chinowska, J.Zagała, J.Jesionek, I.Piecyk, D.Łukaszczuk, Z.Matusz, J.Grab, J.Tkaczyńska, B.Mleczak, M.Kasprzak, E.Nawrocka, T.Obidowska, W.Wrońska.