Licznik odwiedzin:
N/A

Ulubiony profesor

Życiorys osoby, z którą mieliśmy dwuletni kontakt, ponieważ był naszym opiekunem roku 1967– 1969 PSTTN, oraz wykładowcą z zakresu  czyszczalnictwa i przechowalnictwa nasion roślin uprawnych. W pamięci większości absolwentów zapisał się jako niestrudzony przewodnik i organizator wycieczek. Dzięki temu wiele osób mogło po raz pierwszy poznać walory turystyczne Dolnego Śląska. Pamiętam, jakie wrażenie wywarły Góry Stołowe- rajd naszego rocznika przez Błędne Skały na Szczeliniec.

Mowa oczywiście o doktorze Zbigniewie Urbaniaku

Dr Zbigniew Urbaniak- przypuszczalnie zajęcia z laborantkami.

Udało mi się  po wielu latach nawiązać bliższy kontakt z córkami  doktora- Beatą i Jowitą. Nasze obecne kontakty przerodziły się w miłe, ciekawe relacje. Mamy wiele wspólnych wspomnień, ponieważ obie brały udział w naszych wypadach „w góry”.

Spotkanie u mnie 21 maja br.- po 55 latach…

Obie Panie odwiedziły mnie– przywożąc sporo pamiątek fotograficznych autorstwa dr Urbaniaka. Zdjęcia obejmują najwcześniejszy okres- pierwszych roczników. Niektóre grupowe fotografie na odwrocie posiadają treść dedykowaną Doktorowi z podpisami uczestniczek, co stanowi cenną informację. Oczywiście, najwięcej zdjęć jest z naszym rocznikiem, tutaj nie mam problemu z identyfikacją osób. Materiał fotograficzny, może posłużyć na kilka artykułów, ale do niego, mogą się odnieść osoby z tego okresu… późniejsze roczniki, to już inna bajka…

Załączam życiorys, informacje, które o swoim Ojcu napisała na moją prośbę- córka Jowita Urbaniak – Ślęczek. Napisała? – mało powiedziane… wykazała się wiedzą, wykraczającą poza szablon statystycznego dziecka na temat swoich rodziców. Na mnie, po przeczytaniu, treść wywarła duże wrażenie i gorzką prawdę, że tak naprawdę nie wiedziałam z jakimi wyjątkowymi ludźmi miałam do czynienia w czasie pobytu w Henrykowie.

Rok 1967- mój rocznik i córki dr Urbaniaka. Od lewej Jowita Urbaniak, Izabela Herman, Beata Urbaniak, Ewa Głowania, Bożena Duczmal, Maria Tylki, Halina Kamińska.

Koledzy od lewej: Andrzej Krysiak, Kazimierz Chudy, Jan Miazek, Wiesław Konieczny, Włodzimierz Borucki.

Opis na odwrocie fotografii: „Wykończone po wejściu na szczyt Suszycy 29.09.1967 r.”

Od lewej towarzysząca nam Beata Urbaniak, stoją wyżej Wanda Prabucka i ja, Władek Niedźwiecki, siedzą: Danusia Świątczak, Ema Chaberska, Ania Staniec, Basia Dybowska i Wiesiek Mydlak.

Niezapomniane Błędne Skały i Szczeliniec w Górach Stołowych. Na najwyższym poziomie z lewej strony nasz kolega, obecnie profesor Jerzy Tys, na dole z prawej dr Zbigniew Urbaniak – czuwający nad naszym bezpieczeństwem.

Doktor Urbaniak był jednym z najbardziej lubianych wykładowców, o czym świadczą wpisy, które widnieją na odwrotach zdjęć, które mi przekazano np. „… Kochanemu Doktorowi na pamiątkę ofiarują”- i tu następują podpisy, „…Pamięć niech będzie trwalsza od nas”- podpisy, „Bądźmy w Twych oczach wiecznie utrwalone”- podpisy, ”Na pamiątkę Najmilszemu Doktorowi”- Perełki, „Chcemy na zawsze pozostać w Pana pamięci”- podpisy itp.                                                  

Wprowadzenie do tematu: Leokadia Białecka -Solecka (Diaków)

Ż y c i o r y s

Zbigniew Urbaniak urodził się 9 lipca 1915 roku w Samostrzelu (obecne woj. kujawsko-pomorskie). Jego rodzice– mama Marta z domu Weight i tato Tomasz Urbaniak pochodzili z Wielkopolski. Zbigniew Urbaniak miał dwóch młodszych braci– Alfreda ur. w 1920 r., który studiował biologię na UJ w Krakowie, później (z tytułem doktora) zajmował się pracą naukową, oraz Lecha ur. w 1922 r.  mieszkającego potem we Wrocławiu. 

Lata dziecięce Zbigniewa Urbaniaka to czas I wojny światowej. Jego ojciec Tomasz brał udział w wojnie i jak wspominał “szkolił rekruta” w armii pruskiej, przeszedł z frontem pół Europy. 

Rodzina mieszkała w Czerniejewie gdzie Zbigniew Urbaniak uczęszczał do szkoły podstawowej i gimnazjum. Na późniejsze wybory życiowe z pewnością miała wpływ praca jego ojca Tomasza jako ogrodnika, początkowo w majątku Czartoryskich. W 1931 roku cała rodzina przybyła do Klemensowa k/Zamościa, gdzie Tomasz objął kierownictwo Ogrodów i Szkółek Ogrodniczych Ordynacji Zamojskiej. Ordynacja obejmowała ogromny majątek jak cegielnie, tartaki, młyny, browar, cukrownię, kopalnie kamienia i piasku oraz ogrody i szkółki ogrodnicze. Ogrody w Klemensowie były prowadzone na wysokim poziomie przez Tomasza Urbaniaka. Oranżeria pod szkłem znana była z uprawy owoców egzotycznych, nieznanych wówczas w naszej szerokości geograficznej. Przyjeżdżali tutaj na praktyki studenci z całej Europy. 

Zbigniew Urbaniak skończył Technikum Rolnicze w Zamościu i w 1937 roku odbywał praktykę ogrodniczą w Łazienkach Królewskich w Warszawie już jako dyplomowany technik– ogrodnik. Później wrócił do Klemensowa. 

I właśnie w Klemensowie poznał swoją przyszłą żonę Zofię z domu Kisielewicz, rodowitą Zamościankę. Znajomość trwała kilka lat, mimo, że Zbigniew wyjechał do Wrocławia, a Zofia zaczęła studia farmaceutyczne w Lublinie. Ślub wzięli w 1950 roku w Sitańcu koło Zamościa. Potem już razem wyjechali do Wrocławia i tutaj urodziła się pierwsza córka Beata, a po pięciu latach druga– Jowita

W 1950 roku Zbigniew Urbaniak rozpoczął studia na wydziale rolniczym mieszczącym się wówczas na Politechnice Wrocławskiej, gdzie powstały dwa wydziały; Medycyny Weterynaryjnej i Rolnictwa z Oddziałem Ogrodniczym. W 1951 roku z Uniwersytetu i Politechniki wyodrębniono samodzielną uczelnię- Wyższą Szkołę Rolniczą, później Akademię Rolniczą, a od 2006 roku Uniwersytet Przyrodniczy. 

Po 5 latach studiów Zbigniew Urbaniak podjął pracę w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin (z główną siedzibą w Radzikowie pod Warszawą)  przy ul. Cybulskiego we Wrocławiu. I był wierny tej instytucji pracując w niej aż do emerytury. W 1963 roku obronił pracę doktorską z dziedziny nasiennictwa. Współpracował również z Wrocławską Centralą Nasienną gdzie poznał dyrektora Jana Szadurskiego, który zaproponował mu etat w nowo utworzonym zespole Pomaturalnych Szkół Techników Nasiennictwa i Laborantów Nasiennictwa. W tych szkołach Zbigniew Urbaniak przez 10 lat wykładał przedmiot “Czyszczalnictwo i przechowalnictwo nasion”. 

Z córkami Beatą i Jowitą…

Ponieważ był zapalonym turystą, założył w 1969 roku w henrykowskiej szkole Koło PTTK “Chabazie”, organizował rajdy i wycieczki górskie w Karkonosze. Koło działało prężnie w latach 1969- 1973. Prawdopodobnie ostatnim wyjazdem był wyjazd na Rajd Bialski w październiku 1975 roku. 

Zbigniew Urbaniak oprócz turystyki, chętnie w porze zimowej wyjeżdżał  w góry na narty. Do tych wyjazdów przygotowywał się już znaczniej wcześniej ćwicząc i biegając w terenie, żeby być w dobrej kondycji fizycznej. 

Inne jego zainteresowania to muzyka. Obowiązkowe były coroczne koncerty noworoczne transmitowane przez telewizję z Wiednia oraz chętnie uczęszczał na koncerty w Filharmonii Wrocławskiej i na przedstawienia w Operze. 

Interesował się również etnografią. Potrafił szukać twórców ludowych z Dolnego Śląska i nie tylko, jechać do nich i kupować rzeźbione przez nich figurki drewniane, ceramiczne naczynia czy wyroby kowalskie. 

Jeżdżąc po Polsce lubił zwiedzać ciekawe obiekty zabytkowe, wszędzie zaglądał, wszystko go interesowało. Dzięki temu jego córki zwiedziły wiele miejsc w Polsce, mimo, że jako dzieci i potem w wieku nastoletnim może nie były z tego zbyt zadowolone, ale w wieku dorosłym bardzo to doceniły. 

Rok 1993. Państwo Urbaniakowie z córką Jowitą i wnukami.

W Henrykowie przepracował jako nauczyciel 10 lat, od początku powstania szkół, przez cały okres dyrektorowania Jana Szadurskiego i potem jeszcze przez dwa lata za czasów dyrektora Władysława Szklarza

Równocześnie pracował w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. W latach siedemdziesiątych zrobił habilitację i miał stanowisko docenta w tejże instytucji. Przepracował tam wiele lat aż do przejścia na emeryturę w wieku 72 lat. 

Rok 1998. W ogrodzie…

Będąc na emeryturze jego kolejną pasją był przydomowy ogród. Jego pielęgnacja zajmowała mu codzienny czas. Ogród był zawsze pięknie utrzymany, było w nim dużo kwiatów i drzew owocowych (jabłonie, grusze, śliwy, czereśnie). Dbał o niego bardzo i dzięki swojej pracy i zaangażowaniu zdobywał pierwsze nagrody w konkursach na najpiękniejszy ogród w dzielnicy. Praca ta dawała mu wiele satysfakcji i zadowolenia. Ogrodem zajmował się do ostatnich swoich lat, dopóki mu siły pozwalały. Przeżył wiele lat w zdrowiu, ponieważ zawsze był w ruchu. 

Zofia i Zbigniew Urbaniakowie.

Zmarł 3 sierpnia 2010 roku w wieku 95 lat. Żona Zofia  zmarła  26 listopada 2021 roku w wieku 98 lat. Zostali pochowani na Cmentarzu św. Wawrzyńca przy ulicy Bujwida we Wrocławiu ( Pole 10 Aleja Główna ).

                                                                                                          Jowita Urbaniak – Ślęczek 

Absolwent PSNR górnikiem

Do PSNR w Henrykowie zwykle trafiały osoby po maturze, najczęściej po nieudanym starcie na studia. Ale była też inna ścieżka, gdzie do szkolenia się z nasiennictwa kierowani byli pracownicy firm branży nasiennej, głównie central nasiennych i stacji hodowli roślin.

Eugeniusz Kulesza szedł tą drugą ścieżką. Po maturze w Gryficach chciał być lotnikiem, ale przed złożeniem dokumentów na odpowiednią uczelnię (w Dęblinie) sam uznał, że wysoki pułap to nie dla niego – miał lęk wysokości.

Zaczął rozglądać się za innymi szkołami pomaturalnymi, z geodezji, elektromechaniki. Życzliwa osoba  podpowiedziała, że może już podjąć pracę w stacji hodowli roślin i potem kontynuować naukę będąc skierowanym, na stypendium. Tak też się stało; poszedł do pracy 1 sierpnia 1974 roku i wkrótce po tym  został słuchaczem PSNR – u w Henrykowie.

Gienek Kulesza (pierwszy z prawej u dołu) w drużynie PSNR.

Po szkole, w roku 1976 Eugeniusz wrócił do swojej pracy w Stacji Hodowli Roślin Prusinowo. W październiku otrzymał wezwanie do wojska na dwa lata. Służył w wojskach zmechanizowanych, najpierw w szkole podoficerskiej w Stargardzie, jako kapral resztę służby odbywał w Szczecinie. W roku 1978, już po wojsku, podjął pracę w dotychczasowej firmie. Zgodnie z wykształceniem jako specjalista ds. nasiennictwa dbał o czystość kwalifikowanego materiału siewnego.

Na początku lat 80. zdecydował się studiować zaocznie w SGGW Warszawa z filią w Łodzi. Jak wiemy nie były to politycznie spokojne czasy; strajki, zamieszki, kartki na żywność, kolejki w sklepach. W tym czasie Eugeniusz zostaje ojcem córki Joanny. Częste wyjazdy na uczelnię nie były łatwe. W tym czasie pojawia się informacja, że uczelnia otwiera kolejną filię, właśnie w Szczecinie. Niestety, trudne czasy dla kraju nie pozwoliły na otwarcie tej placówki. W tej sytuacji, po zaliczonym pozytywnie pierwszym roku nauki Eugeniusz zrezygnował.

W SHR Prusinowo pracował do końca 1993 roku. Oprócz nasiennictwa zajmował się chemizacją i nawożeniem, potem transportem i melioracją. I tu przyszedł czas na weryfikację jego młodzieńczej fobii. Nadzorując opryski i nawożenie przy pomocy samolotów musiał latać jako nawigator na śmigłowcach, płatowcach, popularnych Antkach, wskazując pola do zabiegów. Dziś, mając za sobą kilkaset startów i lądowań, ze śmiechem opowiada, że przed laty przecenił swój lęk przestrzeni. W chwili próby pozbył się go po pierwszym locie i faktycznie mógł być pilotem.

Pracując w SHR Prusinowo Eugeniusz Kulesza doczekał lat przełomu 80/90. W polskiej gospodarce działo się wiele, rolnictwo państwowe upadało, trzeba było rozglądać się za nową pracą. Gienek też myślał o tym, przyglądał się sąsiadującej niemal za miedzą kopalni torfu, która we władaniu biznesu zachodniego była pierwszą firmą zachodnią w Zachodniopomorskiem. W roku 1994 zdecydował się w niej zatrudnić na stanowisku kierownika. Kopalnia torfu podlega dozorowi Okręgowego Urzędu Górniczego w Poznaniu.

Odpowiadając na wyzwania chwili, Eugeniusz cofnął się do poziomu szkoły średniej, podjął naukę w Technikum Górnictwa odkrywkowego we Wrocławiu. Nauka prowadzona była w trybie zaocznym, zajęcia odbywały się trzy razy w miesiącu od piątku do niedzieli, przez półtora roku. Była to szkoła powołana specjalnie dla właścicieli kopalin pospolitych, żwirowni, skał, wód podziemnych, kopalni glin, torfu, piasków spod dna jeziora. Szkoła była nietypowa, ponieważ uczyli się tam ludzie mający już różne zawody; lekarze, leśnicy, urzędnicy, którzy byli właścicielami kopalń. Uzyskany dyplom otwierał możliwość zdobywania, poprzez kolejne egzaminy w Urzędzie Górniczym, kwalifikacji Dozoru Górniczego. Eugeniusz Kulesza ocenia, że szkoła ta była bardzo poważna i bardzo poważnie traktowano słuchaczy. Wykładowcami byli profesorowie z Wrocławia, autorytety w branży górniczej. Po kilkunastu egzaminach i zaliczeniu pracy dyplomowej absolwenci uzyskiwali tytuł technika górnictwa odkrywkowego bez użycia materiałów wybuchowych.

Eugeniusz w gronie kolegów z branży.

Nasz kolega Henrykus ukończył tę szkołę w 2001 roku, kiedy miał już za sobą 6 lat pracy w kopalni. Awanse szły szybko, po kilku wnioskach składanych do Urzędu Górniczego w Poznaniu zdobył maksymalnie możliwy dla tego poziomu wykształcenia tytuł Kierownika Ruchu Zakładu Górniczego. Prawdopodobnie jest jedynym w województwie Zachodniopomorskim specjalistą z takimi  uprawnieniami. Pracował jednak tylko dla swojej kopalni. W roku 2020, po uzyskaniu wieku emerytalnego i 26 latach pracy w kopalni, przeszedł na emeryturę.

Po dwóch latach emerytalnego odpoczynku znów pracuje w kopalni, ale na zlecenie. Nadzoruje działania w różnych kopalniach na swoim terenie. Polega to na wdrażaniu nowych pracowników w arkana pracy w kopalni tego typu.

Nasz górnik pierwszy z lewej.

Pytany o osobiste zainteresowania, Eugeniusz opowiada, że jeszcze przed wyjazdem do PSNR w Henrykowie ścigał się na rowerze, był nawet czwartym zawodnikiem w Polsce w grupie juniorów. W Henrykowie powrót do pasji mu się nie udał. Pracując zawodowo w rolnictwie trenował piłkarzy z lokalnej drużyny, był  też prezesem klubu piłkarskiego „Orzeł” Prusinowo. Myśl o kolarstwie powróciła po 40 –ce kiedy znalazł się w wieku oldboja. Rozpoczął treningi i zaczęła się wesoła zabawa w kolarstwo; wyścigi tu i tam, emocje, adrenalina, ból, skurcze w nogach. Często bywał blisko podium i wtedy pojawiała się sportowa złość. Udało się stanąć na podium, ale nigdy na I miejscu. Ściganie zakończył w roku 2019, teraz sięga po rower tylko relaksowo. Podsumowując swoją dwukołową pasję, w czym pomocny jest mu stary zeszyt z zapiskami, twierdzi, że od 1972 roku przejechał 120 tys. km czyli okrążył kulę ziemską prawie trzykrotnie.

Mimo upływu lat, pamięć o czasie spędzonym w Henrykowie jest zawsze bliska jego wspomnień. Przy każdej okazji stara się odwiedzić to miejsce, spotkać kolegów. Jak opowiada, takim spektakularnym wydarzeniem sprzed lat było spotkanie z Basią i Leszkiem Puchalskimi. Latem na nadmorskiej plaży zauważył faceta z bujną czupryną, jak kropla wody Bałtyku podobnego do Leszka. Pierwsza myśl – skąd tutaj, na drugim końcu Polski gość z Białegostoku? Ale kiedy Barbara zawołała go po imieniu, wszystko było jasne. Niesamowite uczucie. Stefan Jakubowski, kolega z jednego pokoju mieszka blisko Gienka –jest okazja czasami porozmawiać. Kilka razy wpadł do Bruskich, bywając w Szklarskiej Porębie zawsze spotyka się ze Sławkiem Haberą, z kilkoma innymi kolegami i koleżankami ma kontakt telefoniczny lub mailowy. Niedawno było spotkanie ich rocznika, więc kontakty się ożywiły – jak mówi, niech trwają na zawsze.

Gienek na spotkaniu Henrykusów.

Na standardowe pytanie „wywiadowcy” o ulubionego profesora z Henrykowa Eugeniusz Kulesza wymienia doktora Zbigniewa Urbaniaka.

W Święto Górników 4 grudnia naszego Henrykusa- górnika z rolnika będzie można poznać po charakterystycznych młotkach – oznakach przypinanych do klapy marynarki.

Wysłuchał, wypytał, spisał: Andrzej Szczudło