Zjazd, z dystansu

Z ponadmiesięcznego dystansu czasowego mam okazję odnieść się do Jubileuszowego Zjazdu Henrykusów, zorganizowanego w roku 60.lecia powstania szkół oraz 50.lecia ich ukończenia przez słuchaczy PSNR rocznik 1973- 75 oraz uczniów THRiN 1972- 75. Zgodnie z zapowiedzią, odbył się w dniach 2- 3 czerwca w Starczówku, z obowiązkową wizytą w Henrykowie. Uczestniczyły w nim 34 osoby, w tym 20 podwójnych Jubilatów, 11 osób z PSNR oraz 9 z technikum. Jedynym przedstawicielem kadry był Jan Tetlak, nauczyciel mechanizacji.  

Podobnie jak to działo się od kilku lat, emeryci pozwolili sobie wybrać inny termin niż weekendowy. W takim podejściu była nadzieja na unikanie tłoku w obiekcie i na niższą cenę pobytu :).

Spotkaliśmy się w poniedziałkowe południe, na obiedzie w sali hotelu „U George’a” w Starczówku, po którym był czas na sjestę. Dalszy ciąg czyli właściwa biesiada rozpoczęła się o godzinie 18.00. Ze względu na fakt, że w gronie uczestników byli tacy, którzy dotarli po raz pierwszy, zaproponowano opcję autoprezentacji. W jej trakcie wyszło, że jest w naszym gronie gość zza oceanu, Brygida Wojcieszczyk, która specjalnie swój babciny urlop w Polsce dopasowała do terminu zjazdu. Nowością na zjeździe był konkurs, którego pytania bazowały na tekstach publikowanych na stronie internetowej www.henrykusy.pl

Zgłosiło się do niego troje osób; Alicja Krzemieniecka z technikum, Andrzej Konarski i Andrzej Kłaptocz, obaj z PSNR. „Odpytywaczem” był niżej podpisany Andrzej Szczudło, który także pytania przygotował. Można więc skonstatować, że konkurs rozegrał się pomiędzy Andrzejami.

Andrzej Konarski (Badyl) i Krzysztof Rek.

Zwycięzcą został Andrzej Konarski, który zdobył nagrodę- obraz namalowany przez Krzysztofa Reka. Ten ostatni wystąpił na zjeździe w podwójnej roli, nie tylko jako autor obrazu- nagrody, ale i główny organizator zjazdu. Mając za sobą doświadczenie z pracy kierownika w firmie ochroniarskiej, precyzyjnie rozpisał program i udziały poszczególnych uczestników. Nie było to łatwe, bo w grupie 34 osób, które się przewinęły, nie wszyscy byli na noclegu „U George’a”, tylko część pojawiła się na obiedzie drugiego dnia. Jeszcze inna liczba osób zdecydowała się zwiedzać obiekt klasztorny. Temat został ogarnięty bezbłędnie, budżet się zamknął, a za skarbnikiem nikt nie gonił, za co Krzysztofowi należą się podziękowania.  

Jak bywało już poprzednio, przedłużona biesiada przy stole stopniowo przeszła w spotkanie na parkiecie. To tańca przygrywał znany i sprawdzony w naszym gronie didżej Grzegorz. Jedyna uwaga do jego pracy, zgłoszona nota bene przeze mnie, dotyczyła faktu, że zbyt rzadko ogłaszał przerwy i nie brał poprawki na pesele uczestników. Widząc energię niektórych koleżanek i kolegów kwitował moje uwagi uśmiechem. Kilka znanych i lubianych utworów wykonał z didżejem nasz kolega z technikum Zbyszek Szuberla.

Zbyszek Szuberla ujawnił na zjeździe swój talent do śpiewania.
Wystrój sali prowokował do sesji zdjęciowej, z czego skorzystały nasze panie.

Najbardziej jednak w śpiewie przy stole angażowały się dziewczyny z technikum, pod kierunkiem uznanej artystki Henrykusów Alicji Krzemienieckiej (Szamburskiej).  

Alicja w akcji

Biesiada „U George’a” skończyła się chwilę przed północą. Nazajutrz wyspani emeryci spotkali się na śniadaniu, po którym opuścili miejsce noclegowe, udając się do Henrykowa. Rytualne zwiedzanie obiektu klasztornego zaplanowano na godzinę 12.00, ale zanim do niego doszło, w kawiarence przy kościele odbyło się spotkanie z przybyłą z Warszawy rodziną Rajmunda Janka, o którym pisaliśmy wcześniej. Nasz kolega z PSNR 1972- 74 zginął tragicznie w 1981 roku, a jego córka Mariola i siostra, z małżonkami po raz pierwszy mieli okazję spotkać się z jego szkolnymi kolegami. Z rocznika Rajmunda uczestniczyła w tym Krystyna Wójcik (Wilk), Andrzej Konarski, Urszula Korycka (Grzegorzewska) oraz kilka osób młodszych, które widywały Rajmunda w szkole przez jeden rok.  

Z Mariolą Kurpiewską (Jank) w kawiarence.

Trasa zwiedzania obiektu cysterskiego w Henrykowie była standardowa, niestandardowi byli uczestnicy. W wielu miejscach zatrzymywali się i nie zważając na historyczne opowieści przewodnika, komentowali własne przeżycia podczas nauki w tych obiektach.  

Zwiedzanie klasztoru zakończyło się w korytarzu, gdzie umieszczone są tablice upamiętniające szkoły i ich założyciela Dyrektora Jan Szadurskiego. Zatrzymaliśmy się tam na dłuższą chwilę, a Barbara Przybyszewska wygłosiła wspomnienie o Dyrektorze.

Tablica upamiętniająca domyślnego patrona Zjazdu 60.lecia.

Delegacja złożyła kwiaty pod tablicą upamiętniającą Jego osobę i dokonania. Ostatnim punktem pobytu w klasztornych murach był obiad serwowany w Sali Marmurowej. 

W trakcie jubileuszowego zjazdu zrobiono zdjęcie zbiorowe przed wejściem do klasztoru. Wspominano o niestrudzonej strażniczce pamięci henrykowskiej, Pani Profesor Wiesławie Trawińskiej, która kilka tygodni wcześniej trafiła do szpitala. Jej stan zdrowia nie był zadawalający, ale nikt nie spodziewał się wtedy, że umrze dzień po zjeździe.  

Andrzej Szczudło  

Naszym śladem

Rok 2025 jest dla Henrykusów rokiem jubileuszowym. Świętujemy 60.lecie powstania szkół rolniczych w Henrykowie. Najmocniejszy akcent już za nami. Na początku czerwca br. odbył się Zjazd Absolwentów, na którym dominowali słuchacze PSNR i uczniowie technikum, którzy obchodzili również 50.lecie zakończenia szkoły.

Niezależnie od tego w końcu czerwca odbyły się XV Spotkania Zamkowe Śląskiego Towarzystwa Genealogicznego we Wrocławiu. Nie ukrywam, że to za moją przyczyną w tym roku odbyły się w Henrykowie. Proponując to kolegom ze stowarzyszenia chciałem skierować ich uwagę na nasz Henryków, którego ranga na Dolnym Śląsku i tak nie budzi wątpliwości. Trudno nie było gdyż ojcowie dwóch członków ŚTG współpracowali z dyrektorem Janem Szadurskim i mieli o nim jak najlepsze zdanie. Poniżej zamieszczam krótką relację z tej imprezy sporządzoną przez Majką Rągowską z Wrocławia, do niedawna prezes ŚTG, której ojciec pracował z Janem Szadurskim w Centrali Nasiennej we Wrocławiu, a później wielokrotnie bywał w Henrykowie. (Andrzej Szczudło)

XV Spotkanie Zamkowe w Henrykowie i Ziębicach przeszło do historii. Było świetnie i z przygodami – po szczegółowe sprawozdanie odsyłam do Paranteli 10 (nazwa rocznika wydawanego przez ŚTG- przypis ASz.), które ukażą się we wrześniu. Będą dostępne podczas konferencji w Brzegu Geneami (nazwa własna dorocznej konferencji genealogicznej- przypis ASz.) i potem.

Teraz tylko parę słów. Było wyjątkowo dużo zwiedzania – klasztor w Henrykowie z księgą zawierającą słynne zdanie po polsku, kiedy to kmieć zwraca się do stojącej przy gazie żony: ”daj, ja przygazuję, a ty idź, zajmij się genealogią” (tak było, można jechać i samemu sprawdzić). Muzeum Domu Śląskiego w Ziębicach, gdzie pokazano dziewiętnastowieczne odkurzacze pionowe, pralki na korbkę i takież lodówki. A także wiele innych eksponatów, już zupełnie serio. Muzeum Gazownictwa w Paczkowie. Zdawałoby się zwyczajne, a jednak wyjątkowe.

Kościoły pełne barokowego przepychu, kipiące od rzeźb, z obrazami Willmanna na ścianach. Kamieniczki na ryneczkach miasteczek opowiadających swoją długą i skomplikowaną historię. Pałac Marianny już zachwycający urodą, a zapowiadający jeszcze więcej. Warto wracać co jakiś czas, żeby się przekonać. „Wodny Zamek” trochę zapomniany. I piastowski ceramiczny orzeł, dumnie wparty pazurami w parkowe wzgórze. Gdyby zechciał wzlecieć w powietrze, gliniany klekot byłby słyszalny daleko. Wyobrażacie to sobie?

Jeśli zaciekawiłam, odsyłam jeszcze raz do Paranteli . Tutaj pokażę więcej zdjęć, ale trochę później. Na razie odrabiam zaległości przy korekcie i redakcji rocznika ŚTG. Kto wagaruje ten musi.

Uczestnikom serdecznie dziękuję za udział, towarzystwo, rozmowy i w ogóle obecność. No i oczywiście zapraszam na kolejne Spotkanie Zamkowe za rok.

Aneks:

Zwiedzając z genealogami klasztor w Henrykowie nie przyznałem się publicznie, że jestem absolwentem, gdyż chciałem się osobiście przekonać czy postronni turyści usłyszą od przewodnika o zasługach dyrektora Jana Szadurskiego. I się przekonałem. Poprzednio zawsze oprowadzał nas przewodnik (chyba zakonnik), który bardzo szybko mówił. Wiedząc, że jesteśmy absolwentami prowadził nas pod tablice upamiętniające dyrektora.

Piękne stalle w henrykowskim kościele i ciekawe o nich opowieści. Fot. Monika Bayer- Smykowska

Tym razem przewodniczką była kobieta, blondyna, która ciekawie i wyraźnie opowiadała o henrykowskich „skarbach”, ale na koniec bez słowa pominęła korytarz, na którym umieszczone były tablice upamiętniające szkoły rolnicze. Faktem jest, że w trakcie oprowadzania naszej grupy wspominała dyrektora Jana Szadurskiego, powiedziała również, że niedawno zmarła zasłużona dla tego miejsca nauczycielka (Wiesława Trawińska).

Andrzej Szczudło

Alicja o Henrykowie- sentymentalnie

W życiu człowieka zachodzi wiele okoliczności, których wcale się nie planuje, ani nawet sobie ich nie wyobraża. Tak było właśnie z Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa w Henrykowie.

Upłynęło już 50 lat od zakończenia nauki w THRiN (lata 1972–1975), ale niektóre wydarzenia pozostały w pamięci do dnia dzisiejszego.

Mój pierwszy kontakt z Henrykowem zaczął się egzaminem do THRiN, nie była to szkoła moich marzeń, raczej przypadek.

Ale gdy już przyjechałam w to miejsce, byłam zauroczona – park, cały budynek szkoły (dawnego klasztoru) oraz otoczenie był owiany aurą tajemniczości. Sala, w której był egzamin, zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wiedziałam, że muszę tu spędzić kawałek swojego życia.

Zajęcia szkolne rozpoczęły się na początku września, ja przyjechałam do szkoły z 10-dniowym opóźnieniem (brałam udział – oczywiście artystyczny – w uroczystościach Centralnych Dożynek w Bydgoszczy w 1972 r., na trybunach był gość honorowy Edward Gierek – tak na marginesie).

Pamiętam pierwszy dzień lekcji w Henrykowie; była to genetyka z panią prof. Bielską. Oczywiście zajęcia odbyły się już w pierwszym tygodniu szkoły, kiedy jeszcze mnie nie było, więc jakież było moje zdziwienie, kiedy pani profesor zaczęła mnie odpytywać z lekcji, w której nie uczestniczyłam. Nie było żadnych tłumaczeń, dostałam ocenę niedostateczną ponieważ byłam nieprzygotowana. Dla mnie świat wtedy zawalił się pierwszego dnia rozpoczęcia szkoły.

Trochę oczywiście rozpaczałam i narzekałam na niesprawiedliwość. Natomiast stanowczość i nieugiętość pani prof. Bielskiej była powodem mojej niesamowitej mobilizacji do systematycznej pracy na początku szkoły i bardzo jej za to dziękuję. W konsekwencji moja końcowa ocena z genetyki była bardzo dobra.

Miałam duszę artystyczną, angażowałam się w różne wydarzenia kulturalne organizowane przez szkołę. Wydarzeń tych, jak na rolniczy charakter szkoły, było bardzo wiele.

Już w październiku 1972 r. nasza I klasa THRiN zorganizowała „Wieczornicę kopernikowską” – zdjęcie poniżej:

Od lewej: Alicja Krzemieniecka, Mirosława Jarosiewicz, Joanna Jurkowska, Wiesława Andruszkiewicz (19.10.1972)

Jak sięgam pamięcią organizowane były również różnego rodzaju akademie np. z okazji Dnia Nauczyciela.

Dzień Nauczyciela zorganizowany przez I klasę THRiN, październik 1972 r. Na dole od lewej: pani prof. B. Wadowska, dalej chyba córka pani Wadowskiej – Agnieszka, ????; od góry pierwszy plan: pani prof. Bielska, Alicja Krzemieniecka (sala marmurowa).
Od prawej pani prof. Barbara Czarnoleska, Franciszek Bijoś,, Alicja Krzemieniecka, ???? (sala marmurowa)

Pamiętam słowa piosenki (oczywiście tylko jedną zwrotkę), która była dedykowana nauczycielom:

„W Henrykowie przy ulicy cysteriańskiej,

gdzie technikum nasiennictwa i rolnictwa,

dziś przy święcie profesorów baloniki,

sprzedajemy kolorowe, za piosenki

Ref.:

Baloniki, baloniki

Baloniki bardzo tanie,

Baloniki, baloniki,

Proszę brać panowie, panie

itd.”

Szkoła w Henrykowie, zgłaszana była również do różnego rodzaju konkursów nie związanych z charakterem szkoły, np. Konkurs piosenki radzieckiej, w którym brałam udział i zajęłam I miejsce na poziomie powiatowym za piosenkę „Kocham cię, życie”.

Od lewej: Zosia Chyła, Alicja Krzemieniecka, nasz pan od akompaniamentu (nazwiska nie pamiętam) oraz koleżanka, której nazwiska i imienia też niestety nie pamiętam ponieważ była z II klasy THRiN (24.02.1974 r.)

Do rozwijania działalności artystycznej bardzo przyczyniła się również pani Maria Blicharczyk, która pełniła funkcję naszej wychowawczyni w internacie. Była to niezwykle ciepła, przemiła osoba. Jej uroda i gracja wzbudzały mój podziw.

Pani Maria była założycielką małych form scenicznych w szkole. W skład zespołu wchodzili uczniowie z THRiN oraz słuchacze PSNR. Zespół pod patronatem pani Marii Blicharczyk przygotowywał różnego rodzaju przedstawienia np. spektakl pt. „Narodziny”, brał również czynny udział w konkursach organizowanych na terenie Polski.

Poniżej zdjęcie: konkurs zorganizowany w Chojnicach (28.04.1973 r.).

Małe formy sceniczne 28.04.1973 r., od prawej: Alicja Krzemieniecka, Krystyna ???, Maria Zisjadu, ??? Wierzbicki, Maria Blicharczyk, Teresa Lasota, Zenon Kowalczyk, Dorota Stępień, Bogda Sawko, Grzegorz Bober.

Następna fotografia przedstawia otwarcie Izby Pamięci Henrykowskiej 17.03.1974 r.

Recytacja wiersza L. Staffa pt. „Deszcz jesienny” Alicja Krzemieniecka

Oprócz imprez kulturalnych, organizowane były również imprezy sportowe np. mecz piłki nożnej dziewcząt (między I a II klasą THRiN). Sędziował wówczas pan prof. Jan Tetlak.

Od prawej: Zosia Chyła, prof. J. Tetlak, Maryla Łój

Często organizowane były również biegi przełajowe, w których chętnie brałyśmy udział.

Od prawej: Zuzanna Bilińska, Kasia Borysionek, Grażyna Kawalerska, Barbara Andrzejczak, Mirosława Jarosiewicz, Danuta Pietrzak, Kalina Kubiak, Sanisława Zapała, Maryla Tłusta

Ekipa udzielająca pierwszej pomocy na meczu dziewcząt. Od prawej: Barbara Andrzejczak, Ewa Nowak, Maria Łucjan, Zofia Labrok

Jak sięgam pamięcią, na terenie szkoły, bardzo prężnie działało harcerstwo. Hufiec „Henrysie” był pod patronatem pani prof. Barbary Czanoleskiej. Były organizowane rajdy, w których chętnie uczestniczyłam razem z Alą Błaszczak, czułyśmy się w swoim żywiole.

Rajd „Świętokrzyski”. Michałów – Starachowice 01.06. 1973 r., przerwa na trasie.

Rajd „Świętokrzyski”. Adamów – rzeka Pokrzywianka 02.06.1973 r.

Można by wymieniać jeszcze wiele wydarzeń kulturalnych, sportowych i nie tylko, które odbywały się w Zespole Szkół Rolniczych w Henrykowie. Wszystkie w jakiś sposób kształtowały lub też odkrywały nasze osobowości i ewentualne twórcze działania. W moim przypadku, bardzo polubiłam przedmioty zawodowe takie jak nasiennictwo, uprawa roślin, genetyka itd., o których wcześniej nie miałam zielonego pojęcia.

Składam podziękowania wszystkim wykładowcom, tym co jeszcze żyją i tym co odeszli, za ich trud i zaangażowanie. Wyrażam również wdzięczność za przekazaną wiedzę, wsparcie i cierpliwość. Wszyscy pozostaną w mojej pamięci na zawsze.

Szkoła w Henrykowie dała początek nowej drogi w moim życiu. Działania artystyczne stały się moim hobby, (wcześniej marzyłam żeby pójść zawodowo w tym kierunku, z perspektywy czasu jestem zadowolona, że tak się nie stało).

Pracowałam w Hodowli Buraka Cukrowego we Wrocławiu, w tamtym czasie zawodowo byłam spełniona, a co za tym idzie zadowolona.

Następnym miejscem związanym pośrednio z rolnictwem, była Spółdzielnia Ogrodnicza w Warszawie, która również spełniała moje oczekiwania.

Na dzień dzisiejszy jestem pracownikiem dużej Grupy Medialnej Warszawie, i chcę być aktywna jak najdłużej. Można by przytoczyć fragment wypowiedzi Ireny Kwiatkowskiej z filmu „Czterdziestolatek” „jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję”.

Alicja Szamburska (Krzemieniecka) 23.06.2025 r.

Pogrzeb Pani Profesor

Dzień po Zjeździe absolwentów szkół henrykowskich, który odbywał się w dniach 2- 3 czerwca br. dotarła do nas smutna wiadomość: Wiesława Trawińska nie żyje. Wkrótce dostaliśmy informację o pogrzebie. Kiedy w piątkowe popołudnie w licznym gronie absolwentów szkół, sąsiadów, przyjaciół i znajomych zmarłej zebraliśmy się przy cmentarnej kaplicy w Henrykowie, ktoś z uczestników niedawnego zjazdu powiedział; „poczekała do środy, nie chciała psuć nam zjazdowego spotkania„. Padło jeszcze wiele ciepłych słów o zmarłej, wypowiedzianych w kazaniu przez miejscowego proboszcza oraz nad grobem. W imieniu braci szkolnej pożegnała zmarłą Barbara Przybyszewska, Jej uczennica i przyjaciółka. Tekst wspomnienia zamieszczamy poniżej.

Po pogrzebie, Henrykusów na kawę do swego mieszkania w Henrykowie zaprosiła Katarzyna Przystaś, która również w tym roku świętowała swój Jubileusz 50.lecia ukończenia THRiN. Na zdjęciu od lewej: Marian Przystaś, Leokadia Białecka- Solecka, Tadeusz Wolański, Brygida Wojcieszczyk, Alicja Błaszczak, Zofia Techmańska- Nowotko, Katarzyna Przystaś.

Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania.

Tak jakbyś nie chciała swym odejściem smucić …

tak, jakbyś wierzyła w godzinę rozstania,

że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić.

ks. J.Twardowski   

Szanowni zebrani,

pragniemy pożegnać i złożyć hołd kobiecie niezwykłej, która spełniła się we wszystkich rolach, jakie były Jej dane.

My, Jej uczniowie, którzy wraz z panią Profesor przybyliśmy 60 lat temu do Henrykowa, rozpoczynając naukę w Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa, byliśmy pod Jej urokiem.

Była nauczycielem niezwykłym, a ta niezwykłość przejawiała się w drobnych gestach – zawsze pomogła tym, którzy wsparcia potrzebowali, zauważała nasze życiowe perypetie.

Nauczycielka pasjonatka – zakochana w całym świecie przyrody. Cierpliwie tłumaczyła, pokazywała! Nie podnosiła głosu, nie wybuchała. Swoją łagodnością – zawstydzała. Wykorzystywaliśmy to – czego się dzisiaj wstydzę … .

 Wielu z nas zainteresowała światem roślin, bo „nasza Trawka”, o przyrodzie mówiła z czułością.

 Dobroć, wielkoduszność i wiedza – stanowiły o Jej niezwykłości.

Kiedy w 1990 roku zlikwidowano nasze Szkoły- cierpliwie i skutecznie zabiegała o upamiętnienie istnienia tychże.

To pani Trawińskiej zawdzięczamy fakt, że w 2016 roku mogliśmy wmurować tablicę upamiętniającą dyrektora Jana Szadurskiego, który przywołał obiekt klasztorny do świetności – a my, trafiliśmy do Henrykowa.

 Pani Profesor jest autorką wielu artykułów na temat historii naszej szkoły i obiektu.

Na wszystkich spotkaniach henrykowskich była honorowym gościem, my często gościliśmy  w Jej domu.

Tak miało być 3 czerwca br. w Henrykowie – spotkanie w 60. rocznicę otwarcia szkoły… .

Khali Gibran powiedział:  Wspomnienie jest formą spotkania.

Już takie nam pozostały pani Profesor!

Powtórzę za św. Janem: Są chwile i ludzie, których się nie zapomina.

Spoczywaj w pokoju …

Barbara Przybyszewska   

Zjazd dwóch jubileuszy! Dzień drugi (fotoreportaż)

Drugi dzień Zjazdu rozpoczął się od późnego śniadania, co zrozumiałe, gdyż po nocnych tańcach trzeba było dłużej odpoczywać. Po śniadaniu goście lokalu „U Georg’a” w Starczówku kolejno wymeldowywali się i ruszali w kierunku Henrykowa.

NA CMENTARZU

Wizytując henrykowski cmentarz spotkaliśmy tam grupę absolwentek technikum. Wspólnie odwiedzaliśmy groby Bogusławy i Zdzisława Wadowskich oraz Czesława Trawińskiego.

WSPOMNIENIA O RAJMUNDZIE

Uczestnikami naszego spotkania w Henrykowie wyjątkowo byli członkowie rodziny śp. Rajmunda Janka, o którym pisaliśmy niedawno. Jego córka, zięć i siostra z mężem dotarli z Warszawy aby poznać atmosferę miejsca i ludzi, z którymi Rajmund spędził dwa lata w szkole. W przyklasztornej kawiarence próbowaliśmy przywołać pamięć tamtych lat. Z rocznika PSNR 1972- 74 uczestniczyli w tym Urszula Grzegorzewska (Korycka), Krystyna Wilk (Wójcik), Andrzej Konarski (Badyl) i Brygida Prażuch (Wojcieszczyk).

ZWIEDZANIE OBIEKTU

Umówieni wcześniej z przewodnikiem ruszyliśmy do zwiedzania obiektu klasztornego. Część z nas zalicza tę trasę prawie co roku, ale dla niektórych był to turystyczny debiut.

PAMIĘCI DYREKTORA JANA SZADURSKIEGO

Zwiedzając obiekt klasztorny w Henrykowie zatrzymaliśmy się nieco dłużej przed tablicami upamiętniającymi szkoły rolnicze i ich założyciela Jana Szadurskiego. Barbara Przybyszewska, która będąc uczennicą od początku szkoły miała osobiste wspomnienia związane z charyzmatycznym Dyrektorem, odczytała Jego biogram (tekst poniżej).

Upamiętniając Jubileusz 60.lecia powstania szkół, pod tablicą Jana Szadurskiego złożyliśmy wiązankę kwiatów.

Wspomnienie o Janie Szadurskim /30.09.1908 – 20.06.1986/

Dyrektor Jan Szadurski urodzony na dawnych kresach wschodnich Polski, na Polesiu w powiecie Kobryń, w rodzinie ziemiańskiej, znanej przez wiele wieków szlachcie herbu Ciołek, otrzymał w domu i szkołach średnich bardzo staranne wykształcenie ogólne i humanistyczne, którymi to wiadomościami zadziwiał.

              Wykształcenie zawodowe uzyskał, w okresie międzywojennym, w latach trzydziestych, w Warszawie w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego.

              Po przygotowaniu zawodowym pracował w administracji rodzinnego gospodarstwa rolnego, następnie przeszedł do pracy w Sanatorium w Rabce, w charakterze członka Dyrekcji.

W okresie wojny, będąc czynnym członkiem Związku Walki Zbrojnej a następnie Armii Krajowej, został aresztowany i zesłany do obozów Auschwitz i Sachsenhausen.

Ewakuowany z obozu przed frontem wschodnim przez Niemców w głąb tego kraju, został oswobodzony przez Aliantów zachodnich.

Po przyjściu do zdrowia rozpoczął czynną pracę nad kształceniem opóźnionej w nauce młodzieży polskiej, rozsianej po terytorium niemieckim w wyniku zawieruchy wojennej.

              W 1947 roku Jan Szadurski wrócił do Polski, zatrzymując się na stałe we Wrocławiu. Pracował początkowo w Polskich Zakładach Zbożowych, w roku 1951 przeszedł do pracy w nowo powołanym Przedsiębiorstwie Nasiennym na stanowisko dyrektora do spraw produkcji. Na tym stanowisku pracował do 1965 roku, ujawniając talenty i zdolności organizacyjne w branży.

Uzyskał bardzo wysokie efekty w produkcji nasiennej i organizacji przedsiębiorstwa nasiennego, będącego wzorem i przykładem dla innych województw w Polsce.

           W roku 1965 został powołany przez Zjednoczenie Nasiennictwa Rolniczego w Warszawie na stanowisko dyrektora Państwowej Szkoły Technicznej w Henrykowie, jak czas pokazał, kuźni kadr dla przedsiębiorstw nasiennych.

Przejmując w lutym 1965 roku zdewastowany i zrujnowany obiekt pocysterski w ciągu pół roku doprowadził go i dostosował do celów szkoleniowych tak, że we wrześniu Państwowa Szkoła Techników Nasiennictwa i Techników Laborantów oraz Państwowe Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa rozpoczęły naukę.

Na stanowisku tym dyrektor Szadurski, prócz zdolności organizacyjnych, okazał się doskonałym pedagogiem- erudytą, pozyskując wielkie uznanie i miłość młodzieży przybyłej tamże, z terenu całej Polski. Niezapomniany „Szadura” !

       Nie ustawał w wysiłkach w doprowadzeniu henrykowskiego obiektu, sięgającego Piastów,  do dawnej świetności.

       Za swoją pracę i zaangażowanie otrzymywał najwyższe odznaczenia państwowe. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, odznaką Zasłużony Pracownik Rolnictwa, jak również najwyższym odznaczeniem Ministerstwa Kultury i Sztuki za odnowienie obiektu po Cystersach w Henrykowie.

       Oddał wszystkie swoje siły, talenty i zdolności organizacyjne do odbudowy, zagospodarowania i rozwoju prastarej Ziemi Piastowskiej na Dolnym Śląsku,  spoczął w Ziemi Mazowieckiej w Warszawie- na Cmentarzu Powązkowskim /B-22-7-9/.

              Jednak Jego talenty i zdolności organizacyjne nie zostały w całości docenione i wykorzystane w Polsce Ludowej. (Barbara Przybyszewska)

Opracowanie: Andrzej Szczudło

Zjazd dwóch jubileuszy! Dzień pierwszy (fotoreportaż)

JUBILACI

POWITANIA

BIESIADA

Zjazd odbył się w Starczówku w dniach 2- 3 czerwca 2025 r. Szersza relacja opisowa już wkrótce. (ASz)

Pani profesor odeszła

Ze smutkiem informujemy, że 4 czerwca br. odeszła do wieczności Wiesława Barbara Trawińska, nauczycielka życiem i aktywnością zawodową związana ze szkołami rolniczymi w Henrykowie.

Cześć Jej pamięci!

Pogrzeb Pani Basi odbędzie się w najbliższy piątek 6 czerwca o godzinie 14.00 w Henrykowie.

Szersze informacje o zmarłej już wkrótce.

Drugi rok w technikum

Witamy się w nowym roku szkolnym 1973/74

„Znów jesteśmy na starych, ale drogich śmieciach. Powitał nas pięknie odnowiony zamek, sale natomiast świeciły pustką i chłodem, ale wkrótce, gdy zjedzie się cała ferajna, będziemy szczęśliwi i weseli. Pocałunkom i wspomnieniom nie było końca. Jeszcze kilka dni będziemy opowiadały swoje historie wakacyjne, bo przecież każda oprócz bagażu przywiozła wałówkę. Bagaż wspomnień, ale najciekawsze są te intymne…

Jest 3 września, uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Pierwsze powitanie w Sali Marmurowej przez całe grono pedagogiczne. Serdecznie przyjęliśmy szczególnie pierwszą klasę Technikum Rolniczego, (bo my jesteśmy ostatnią klasą Technikum, Hodowli Roślin i Nasiennictwa) i pierwszy rok PSNR, potem poszczególne roczniki obległy swoje lokum, my salę matematyczną. Dopiero dzisiaj dostałyśmy świadectwo ukończenia pierwszej klasy z zaliczoną praktyką zawodową. Trochę powspominałyśmy, opowiadając przygody sprzed dwóch miesięcy i te sprzed kilku dni. I z nowym zapasem sił zabrałyśmy się do pracy. Jesteśmy teraz klasą żeńską (32 dziewczyny), bo chłopcy przenieśli się do innych szkół. (…)

Skład zarządu klasowego został ponownie przedyskutowany. Przewodniczącym nadal została (bardzo słusznie) Mirka Jarosiewicz, zastępcą Basia Andrzejczak, pieniędzmi rozporządza Ala Błaszczak, sekretarką jest Danusia Pietrzak. Pomaga całemu zarządowi jako wolny członek Maria Łucjan, pseudonim „Kot”.

Dziewczyny z klasy opisywanej w tekście.

Kalejdoskop wydarzeń

O kilku innowacjach już wspomniałam powyżej, a oto dalsze. Przede wszystkim mamy nowego dyrektora pedagogicznego. Został mianowany na to stanowisko, były kierownik internatu magister Zdzisław Wadowski. Po upływie tygodnia wyrósł jak spod ziemi nowy kierownik internatu, przystojny, szpakowaty pan, a jednocześnie bardzo energiczny i wybuchowy. Chciał zaprowadzić wokół i to w astronomicznym tempie swoje rządy. Szybko jednak musiał z różnych przyczyn emigrować. W internacie mamy nową wychowawczynię, panią Emilię Szczepańską, która pracuje na miejscu studiującej wychowawczyni Barbary Przybyszewskiej.

Od lewej: Marian Fiołek i Mieczysław Kolasa.

W męskim też jest nowy wychowawca, pan Marian Fijołek. Natomiast świetlicę i opiekę nad zajęciami świetlicowymi objął pan Mieczysław Kolasa. Czytelnia znajduje się teraz na miejscu byłego pokoju gospodarczego. Lokum gospodarcze też mamy. Radiowęzeł nadal przekazuje swoje wiadomości, tylko nasza klasa jest od niego odcięta z niezrozumiałych dotąd przyczyn, a szkoda. W szkole odpadło nam kilka przedmiotów, a na ich miejsce przyszły zawodowe. Często spotykamy się z panią profesor Jadwigą Polkowską, która ma bardzo ciekawe i dramatyczne przeżycia wojenne. W chwilach relaksu dzieli się nimi z klasą. Prowadzimy też gimnastykę śródlekcyjną. Tylko na mechanizacji mamy „ćwiczenia umysłu” jak powiedział pan inżynier Jan Tetlak. Lekcji mamy mnóstwo, nauki dużo, zawsze jednak każda wygospodaruje godzinkę na pracę społeczną, co się bardzo liczy. Wieczorki w klubie, ciekawe książki lub po prostu szczere rozmowy w gronie koleżanek; żyjemy jak wszystkie dziewczęta. Są małe i większe kłótnie lub dramaty. Zdarzają się chwile radości i szczęścia. Każda pilnie śledzi horoskop, potem go klnie lub błogosławi. Piszemy pamiętniki, listy do rodziców w łzach rozpaczy lub radości. Komuś, kto nie zna życia w internacie powiem, że coś się tu zyska i coś traci. Szczególnie trudno jest rozpieszczonym i lubiącym swobodny tryb życia. Tu trzeba dużo silnej woli, samozaparcia i wyrzeczeń. Powiadają „ambicja jest niczym innym jak szukaniem akceptacji u innych”. Jak trudno zdobyć tę akceptację ogółu, wiedzą dobrze mieszkanki internatu. Mamy w nim dobrą szkołę życia.(…).”

To już kolejny wpis z tzw. Kroniki Mirki, kroniki Technikum Hodowli Roślin i Nasiennictwa 1972- 75. Ciekawy jak wszystkie poprzednie. Autorkom, a przede wszystkim pomysłodawczyni dziękujemy!

Było Kaszubów dwóch…

Wspomnienie pamięci śp. Rajmunda Janka, autorstwa inżyniera Zenona Kowalczyka.

Obaj pochodzili z okolic Kartuz, powiatowego miasta w województwie pomorskim. Zawsze myślę o nich w przededniu spotkania absolwentów Policealnego Studium Nasiennictwa Rolniczego w Henrykowie, w którym uczyliśmy się w latach 1972- 74. Nazywali się Rajmund Jank i Władysław Czaja i byli słuchaczami tegoż studium we wspomnianym powyżej okresie. Nigdy bym nie przypuszczał, że jeden z nich utkwi w mojej pamięci na całe życie. Jest nim Rajmund.

Ro 1973, rajd na Śnieżnik. Rajmund Jank drugi od lewej. Czytaj więcej: https://henrykusy.pl/turystyka-w-henrykowie/

Los nas złączył po ukończeniu szkoły podstawowej, ja szkoły w Wyczułkach, dużej wsi, której nazwa związana jest z osobą malarza Leona Wyczółkowskiego (1852- 1936) ochrzczonego, podobnie jak ja, w kościele parafialnym w Mikołajewie- miejscowości niedalekiej od Wyczółki. Rajmund i  Władek ukończyli szkołę podstawową w niedalekim od Łączyńskiej Huty Borzestowie.  Po podstawówce obaj z Władkiem uczęszczali do Liceum Ogólnokształcącego w Kartuzach, a ja do LO w Sochaczewie. Po niepowodzeniu na egzaminie do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie swoją edukację kontynuowałem w Henrykowie. To tam poznałem ich obu. Szczególnie zaprzyjaźniłem się z Rajmundem, bo szybko zauważyłem, że wiele nas łączy. Przyczyniła się do tego magister Barbara Czarnoleska, która była opiekunką szkolnej drużyny harcerskiej, a Rajmund już w podstawówce należał do harcerstwa.

RAJMUND JANK

On to zaszczepił we mnie bakcyla że i ja polubiłem harcerstwo, a to spowodowało, że zbliżyliśmy się do siebie. Wiele czasu spędziliśmy razem. Spodobały nam się niedzielne wypady do okolicznych miejscowości, takich jak Skalice, Brukalice, Muszkowice, które pozwoliły na bliższe poznanie się, bo pochodziliśmy z dwóch odrębnych regionów Polski; ja z Mazowsza, a on z Kaszub. Duże doświadczenie Rajmunda wynikające z przynależności do harcerstwa, którym mnie zafascynował, doprowadziło do tego, że i ja wstąpiłem w szeregi ZHP i aktywnie brałem udział we wszystkich wyjazdach w latach 1972- 74.

We dwójkę byliśmy uczestnikami wszystkich rajdów,  najczęściej trzydniowych, organizowanych przez Chorągiew Dolnośląską ZHP, a ukoronowaniem był udział w Ogólnopolskim Rajdzie w lipcu 1973 roku zwanym „Operacja 1001 Frombork, a związanym z rocznicą Mikołaja Kopernika. Jego początek miał miejsce na dworcu w Toruniu, z którego wyruszyliśmy pieszo przez Malbork, Elbląg, Gdańsk- Oliwę, w której uczestniczyliśmy w pracach społecznych parku przez trzy dni, dalej zmierzaliśmy przez Półwysep Helski, a w Krynicy Morskiej wsiedliśmy na statki, które zawiozły nas do Fromborka. Uczestniczyliśmy w wieczornym widowisku przed katedrą nazwanym „Światło i dźwięk”, po którym zmęczeni zasnęliśmy tam na murawie. Rano obudził nas dozorca kościelny słowami: „– Koperniczki wstawać, mamy już nowy dzień!”.

Rajmund okazał się wspaniałym, sympatycznym kumplem zarówno w Henrykowie, jak i na wyjazdach. Tego samego dnia po pożegnaniu się z uczestnikami rajdu do Fromborka wyruszyliśmy z Rajmundem do miejscowości Choczewo koło Lęborka. Była tam Stacja Hodowli Ziemniaka, w której mieliśmy odbyć sześciotygodniowe praktyki wakacyjne. Dotarliśmy tam następnego dnia. W czasie odbywania tych praktyk byliśmy zdani tylko na siebie, a opiekował się nami nowo upieczony magister po studiach na Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu (nie pamiętam jego nazwiska), z którym spotkałem się jeszcze raz w życiu po kilku latach, kiedy pracując w Łódzkim Przedsiębiorstwie Nasiennym „Centrala Nasienna” Oddział w Łowiczu, wyjechałem na tygodniowy kurs z zakresu nowych odmian zbóż do niedalekiego od Sochaczewa Radzikowa koło Błonia. Mieści się tam do dziś Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. Na tym samym kursie był Bartek Grochowski, znany nam już wcześniej i powszechnie lubiany pracownik Działu Hodowli Stacji Hodowli Roślin w Henrykowie. Bardzo cieszyliśmy się z tego spotkania.

Z Radzikowa wyjechaliśmy na trzydniowy objazd Województwa Poznańskiego, w czasie którego wylądowaliśmy w Słupi Wielkiej koło Poznania. I tam spotkałem naszego opiekuna praktyk, który tam pracował. Jaki zbieg okoliczności…

Po odbyciu praktyk w Choczewie we wrześniu 1973 roku wróciliśmy z Rajmundem do Henrykowa i rozpoczęliśmy drugi rok wspólnego pobytu w naszym studium. Rok szybko minął, ale udało nam się razem z Rajmundem i panią Czarnoleską zorganizować dwutygodniowy obóz wędrowny w Rumunii, który rozpoczynał się w górskiej miejscowości Sinaia koło Braszowa, a kończył po poznaniu delty Dunaju w Costinesti. Był tam olbrzymi międzynarodowy camping studencki. Costinesti to miejscowość letniskowa koło Eforie Nord i Sud. Ten obóz w Rumunii zaowocował moimi przyszłymi wyjazdami urlopowymi nad Morze Czarne do Rumunii i Bułgarii.

Po obozie w Rumunii od września 1974 roku podjęliśmy pracę, ja w Płocku w Centrali Nasiennej, a Rajmund u siebie w Kartuzach. Ale to nie był koniec naszej edukacji zawodowej. W 1975 roku Rajmund Jank zaczął studiować rolnictwo w Olsztynie na Wyższej Akademii Rolniczo- Technicznej. Byłem w Olsztynie na inauguracji jego pierwszego roku studiów. Byłem taki szczęśliwy, że mu się udało. Studia magisterskie ukończył na tej uczelni w 1980 roku.

Studniówka w Henrykowie, rok 1974.. Drugi od lewej Bartek Grochowski, piąty dyrektor Władysław Szklarz, szósty Rajmund Jank.

Ja natomiast zacząłem studiować rolnictwo w 1976 roku w Warszawie, w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego- Akademia Rolnicza na ulicy Rakowieckiej. Z tytułem inżyniera ukończyłem ją również w 1980 roku. Nadal pracowałem w Łódzkim Przedsiębiorstwie „Centrala Nasienna” Oddział w Łowiczu na stanowisku kierownika działu handlowego. Po ukończeniu studiów Rajmund wraz z żoną (imię?) podjęli staż w Stacji Hodowli Ziemniaka w Mielnie koło Grunwaldu. To wszystko pamiętam, bo byliśmy w stałym kontakcie korespondencyjnym. Nie było wtedy komórek, był tylko listonosz i telefon stacjonarny. Pracując w Mielnie Rajmund został wezwany do odbycia rocznej służby wojskowej w Szkole Oficerów Rezerwy w Kołobrzegu i to było przyczyną tragedii, która nam się przydarzyła.

W 1981 roku u mnie w domu zjawiła się żandarmeria wojskowa, która szukała Rajmunda Janka. Mnie nie było tego dnia w domu, gdyż byłem w pracy w Łowiczu. Po powrocie do domu o wizycie żandarmerii poinformowała mnie mama, co bardzo mnie zaniepokoiło. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, ale to, czego się dowiedziałem, było rzeczą najgorszą, co przydarzyło mi się w życiu. Chyba w lipcu listonosz dostarczył mi telegram informujący pogrzebie Rajmunda, ale była to informacja dostarczona już po terminie pogrzebu. To był dla mnie szok! Przez całe popołudnie i wieczór rzewne łzy nie przestawały kapać z moich oczu. Nie mogłem uwierzyć! Następnego dnia rano wsiadłem do pociągu i pojechałem z Sochaczewa z przesiadką w Warszawie do Gdańska. Autobusem PKS dotarłem do Kartuz, a potem do Łączyńskiej Huty. Tak, zjawiłem się w domu rodzinnym Rajmunda. Po obiedzie, jego rodzony brat (imię) zawiózł mnie na parafialny cmentarz w Borzestowie. Tam pochyliliśmy się nad świeżym grobem Rajmunda i składając wiązankę kwiatów pożegnałem się z nim po raz ostatni. Cześć jego pamięci!

Zenon Kowalczyk

Słuchacze PSNR z dr Zbigniewem Urbaniakiem na wycieczce do Legnicy. Rok 1973. Rajmund Jank w środku, oznaczony X.

Zjazd w 1975 roku

Kilka tygodni temu, we Wrocławiu spotkałem się z córką dyrektora Władysława Szklarza, Agnieszką Orłowską. W sympatycznej rozmowie powspominaliśmy wspólnych znajomych, bo okazało się, że w ciągu 38 lat mojego zamieszkiwania we Wschowie, miałem do czynienia z wieloma krewnymi rodziny Szklarzów. Większość z nich zajmowała się rolnictwem, i z tymi spotykałem się na niwie zawodowej, jako pracownik Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, ale były także osoby z kręgu organizacji pozarządowych, w których także się uaktywniałem.

Ważnym dla Henrykusów owocem tego spotkania było pozyskanie zdjęć z czasów istnienia szkół. Dziś upubliczniam po raz pierwszy zdjęcia z I Zjazdu i Seminarium PSNR i PTHR, który odbył się 29 czerwca 1975 roku, na 10.lecie istnienia szkół. Absolwenci mojego rocznika PSNR, tj. 1973- 75 byli wtedy już poza szkołą, więc jedynym źródłem szerszych informacji na ten temat mogą być młodsi koledzy. Może ktoś zechce się odezwać i podzielić wspomnieniami. Zapraszam! (ASz.)

Treść wystąpienia dyrektora Władysława Szklarza:

Proszę pozwolić mi jako gospodarzowi w imieniu Społecznego Komitetu Organizacyjnego I Zjazdu i Seminarium Absolwentów Henrykowskich, Rady Pedagogicznej oraz własnym rozpocząć nasze spotkanie.

Zgromadzenie to poświęcamy:

  1. 30. rocznicy powrotu do macierzy Dolnego Śląska, odwiecznie polskich ziem, a o tym świadczą zabytki Henrykowa.
  2. Nadaniu Imienia Zespołowi Szkół Rolniczych.
  3. Przekazaniu szkole sztandaru ufundowanego przez Zjednoczenie Nasiennictwa Rolniczego i Ogrodniczego, które było fundatorem i organizatorem uruchomienia tej szkoły i instytucją dotującą na rzecz Zespołu Szkół, oraz głównym organizatorem finansującym to spotkanie.
  4. Odznaczeniu zasłużonych naszych pracowników za działalność na rzecz rolnictwa i wychowania kadry dla rolnictwa.
  5. Zasadnicza część to na pewno spotkanie absolwentów z naszymi gośćmi, z naszymi przełożonymi, to wymiana poglądów, podzielenie się doświadczeniami zdobytymi w ciągu pracy w produkcji. To również spotkania towarzyskie, które zapoczątkują ściślejsze powiązanie absolwentów ze szkołą celem zbliżenia programu szkolenia z potrzebami dydaktycznymi . Chcemy stworzyć tradycję w szkole henrykowskiej i pielęgnować ją przez wszystkich, którzy byli, są i będą patriotami naszego ośrodka. Pragniemy stworzyć społeczność o dużych możliwościach awansu dla każdego obywatela, bo razem jesteśmy silni w osiągnięciu celu życiowego, społecznego i zawodowego. Dziesięć lat to mało dla działalności szkoły a dużo dla działalności człowieka.

Szkoła nasza dała społeczeństwu około 1000 absolwentów, którzy w większości są zatrudnieni w Zjednoczeniu Nasiennictwa Rolniczego i Ogrodniczego. Wkład pracy naszych absolwentów jest również czynnikiem do podniesienia plonu naszych ziemiopłodów, to wzrost dobrobytu naszego socjalistycznego społeczeństwa, to krok do tworzenia lepszej, bogatszej przyszłości naszego narodu. Bardzo będziemy radzi jeśli to i jak przygotowaliśmy dla Was będzie zgodne z Waszymi życzeniami i pragnieniami.

Nasze spotkanie zaszczycili swoją obecnością drodzy nam goście, których bardzo serdecznie witamy:

dyrektor Centralnego Zarządu Państwowych Przedsiębiorstw Gospodarki Rolnej,

dyrektor Zjednoczenia Nasiennictwa Rolniczego i Ogrodniczego.

Witam bardzo serdecznie byłych nauczycieli i wychowawców, pracowników administracyjnych i obsługujących szkołę, pracujących obecnie i tych, którzy włożyli wiele wysiłku w uruchomienie i prowadzenie działalności dydaktycznej w Henrykowie na czele z panem dyrektorem Janem Szadurskim, Stefanem Kościelniakiem. A przede wszystkim witam absolwentów, którzy nie zapominają o Henrykowie, o tych latach, które pozostawiły na nich niezatarte wspomnienia, które chcą na naszych spotkaniach odnowić.

Życzę, aby to spotkanie było zawsze mile wspominane przez nas wszystkich.

Władysław Szklarz