We wspomnieniach Henrykusów niepoślednie miejsce ma pani profesor od nasionoznawstwa zwana Ciotką Polkowską. Była osobą bardzo zaangażowaną w swoją pracę, a rangę jej fachowości podkreślał fakt, że jej nazwisko figurowało na okładce podręcznika do nasionoznawstwa. Nasza Pani Profesor Jadwiga Polkowska recenzowała podręcznik dla techników hodowli roślin i nasiennictwa, książkę Danuty Młodzianowskiej pt. „Nasionoznawstwo”. To było coś!
Na zajęciach w PSNR Pani Polkowska uczyła rozróżniania poszczególnych nasion roślin, przeważnie drobnych. Wysypaną z ręki garść nasion trzeba było po kolei rozróżniać, nazywając je po polsku i łacinie. Cwaniacy z trudnymi nasionami radzili sobie w ten sposób, że kiedy Ciotka się odwróciła, wyrzucali je z puli mając już z głowy pełną identyfikację. W gruncie rzeczy oszukiwali siebie, bo sztuczki tej nie dawało się powtórzyć ani wykorzystać w późniejszej pracy w centrali nasiennej ani u rolnika.
Nazywana poufałym słowem „Ciotka”, a więc członek rodziny, była osobą nad wyraz wrażliwą, pomocną dla innych. Miała za sobą przeszłość partyzancką w szeregach Armii Krajowej, o czym opowiadała nawet na zajęciach. Pamiętam ledwie fragmenty wątków o pracy łączniczki. Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem zupełnie inny, mniej ważny motyw z opowieści Ciotki Polkowskiej. Rzecz działa się w dawnych czasach pańszczyźnianych. Dziedzic urządzał ucztę i zaprosił na nią między innymi chłopka. Nie miał wobec niego szczerych zamiarów. Z jakichś względów chciał go upokorzyć i ośmieszyć. Kiedy uczta się zaczęła podano zupę i łyżki, ale chłop łyżki nie dostał. Wstał pan i powiedział; kiep ten kto nie zje zupy! Chłop poczuł się wystrychnięty na dutka, ale nie tracąc rezonu urwał piętkę z bochna chleba i wybrał z niej miękisz. Tak uformowanym „naczyniem” zjadł swoją zupę. Kończąc wstał i głośno zawołał; „Kiep ten kto nie zje łyżki!”, po czym zjadł swoją chlebową łyżkę. W ten sposób odgryzł się dziedzicowi.
Druga historia z Ciotką to mój wątek osobisty. Kiedyś poprosiła mnie o pomoc w kopaniu ogródka. Chętnie stawiłem się do roboty i w niedługim czasie było po sprawie. Chciałem wracać do internatu, ale pani Polkowska mnie nie puściła. Zaprosiła do mieszkania i tam poczęstowała śniadaniem. W Henrykowie nie chodziłem głodny, ale smak tamtego paprykarza zapamiętałem do dziś i ubolewam, że teraz takiego nie ma.
Jadwiga Polkowska odeszła ze świata żywych w 1986 roku. Nie miała szczęścia doczekać wolnej Polski, za jaką walczyła. Została jednak w życzliwej pamięci wielu z nas, w tym niżej podpisanego.
Andrzej Szczudło
Urodziła się 25 września 1912 r. w Obuchowicach na Grodzieńszczyźnie w rodzinie o silnych tradycjach patriotycznych i wojskowych. W 1932 r. złożyła egzamin dojrzałości w Gimnazjum im. Emilii Platter w Grodnie. Około 1935 roku Jadwiga Polkowska związała się z Polską Macierzą Szkolną i w ramach tej organizacji została nauczycielką- korepetytorką. Po kampanii wrześniowej 1939 roku uciekła na Łotwę i tam przebywała w obozie dla internowanych w Rydze. Po anektowaniu Łotwy przez Związek Sowiecki przedostała się do Warszawy (okupacja niemiecka) i tam wpadła w wir pracy konspiracyjnej. Do października 1943 r. była nauczycielką w tajnych kompletach i łączniczką przenoszącą także broń.
Pani mgr Jadwiga Polkowska (1912- 1986) – nauczycielka nasionoznawstwa
Po dekonspiracji w Warszawie trafiła do partyzantki leśnej w Puszczy Kozienickiej. Od jesieni 1943 r. do 15 stycznia 1945 r. pełniła funkcję łączniczki i sanitariuszki w oddziale AK pod dowództwem „Huragana”- Kazimierza Aleksandrowicza.
Legenda szkolna o Pani Polkowskiej mówiła o Jej udziale w Powstaniu Warszawskim i tragicznej śmierci Jej jedynej miłości życia, właśnie w powstaniu.
Po wojnie kontynuowała pracę nauczycielki w szkole podstawowej. Najpierw w Biernatkach na obrzeżach Puszczy Augustowskiej, następnie we Wrocławiu. Tu w latach 1950- 55 studiowała na Wydziale Ogólnorolnym Wyższej Szkoły Rolniczej i do 1966 r. pracowała w gospodarstwie rolnym WSR na Swojcu we Wrocławiu jako starszy asystent terenowy.
Od 1966 r. wykładowca nasionoznawstwa w Szkołach Rolniczych w Henrykowie. Była dla nas uczniów nie tylko nauczycielem przedmiotu, ale przede wszystkim życia, niewyobrażalnie wielką skarbnicą wiedzy botanicznej i florystycznej, w tym także medycyny ludowej opartej na zielarstwie.
Zmarła 22 maja 1986 roku w Ziębicach a pochowana jest we Wrocławiu na cmentarzu św. Wawrzyńca przy ul. Bujwida.