Kochani,
jestem szczęśliwy, że na moje zaproszenie odpowiedzieliście i byliście w Henrykowie. Całe zgromadzone towarzystwo, atmosfera serdecznego spotkania i czas jego trwania przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Było wspaniale, mój sentyment do Henrykowa i henrykusów uzyskał kolejną, piękną cegiełkę. Zachwycona jest Ela, która szybko poczuła z Wami i resztą towarzystwa serdeczną więź. Spotkanie z budrysem Jarkiem jest jakością samą w sobie i kłaniam mu się za to nisko i z szacunkiem.
Szczególnie ciepło cenię zaangażowanie pani profesor Trawńskiej, za zaaranżowanie nam niedzielnej części nawiedzenia Henrykowa. Wiecie, że to była moja prywatna tęsknota za tym miejscem, i jej osobiste zaangażowanie w to, przerosło moje wszelakie oczekiwania. Szacunek, ukłony w pas, buziak w policzek i czapki z głów, panie i panowie. Pani Wiesia, jako nestorka i Strażniczka Pamięci, ma tylko prawa i żadnego obowiązku wobec mnie (i Was chyba, ale są to Wasze z nią relacje). Ja jestem jej wdzięczny za poświęcony nam czas, uwagę i wytrwanie, mimo zmęczenia, z nami do końca.

Wiem, w stosunku do Henrykowa jestem bardzo sentymentalny, ale nie wstydzę się tego. Jestem dumny, że kilkoro z Was poznałem osobiście, wspaniali henrykusi ze swoimi współmałżonkami. Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z innymi człowiekiem, internet oczywiście ułatwia kontaktu, ale tylko spotkanie twarzą w twarz ma smak autentyczności i prawdy.
Jestem spełniony, odwiedziłem miejsca, na których mi zależało – dworzec kolejowy, Skałki, Weimar, święty most, bażantarnię, pałac, kościół i pawilon cebulę. Przy niej zrobiło mi się smutno, patrząc na degradację tego miejsca, ale z nieubłaganą logiką czasów i faktami nie mogę dyskutować. Signum temporis.
Jeżeli zdrowie pozwoli, to za jakiś czas znowu tu przyjadę.
Kocham Was wszystkich,
Tadeusz
Od redakcji:
Powyższy tekst dotarł do nas krótko po wizycie Tadeusza Keslinki w Henrykowie, a więc we wrześniu 2024 roku. Nie został opublikowany wskutek mojego przegapienia. Być może szukałem stosownego zdjęcia do zilustrowania treści, a potem zapomniałem.
Bardzo przepraszam za to autora wpisu i również Was Czytelników.
Andrzej Szczudło