Pisałem już gdzieś, że całe moje dorosłe życie „skażone” było genem henrykowskim. Gdziekolwiek byłem, starałem się odnajdywać różnych Henrykusów, najczęściej znanych mi osobiście z czasów szkolnych. Mógłbym podać na to wiele przykładów, ale uważny czytelnik sam sobie je znajdzie w dotychczasowych tekstach.
Od 2002 roku, po czterech latach w Lesznie, znów zacząłem pracować we Wschowie, podlegając pod Lubuskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Roślin i Nasiennictwa. W ramach obowiązków służbowych od czasu do czasu musiałem odwiedzać dyrekcję.
W którymś momecie uświadomiłem sobie, że na trasie mojego comiesięcznego przejazdu do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie urzędował dyrektor WIORiN, znajduje się Nowa Wieś Zbąska, a w niej mieszka koleżanka z technikum Stasia Buda, zwana potocznie Wiewiórą.
Z tą świadomością jeździłem wiele razy, aż któregoś razu, w kwietniu 2015 roku zdecydowałem się na lekkie odchylenie trasy. Skręciłem w prawo do Nowej Wsi Zbąskiej. Po krótkim rozpytaniu byliśmy pod drzwiami. Zaskoczenie koleżanki- bezcenne! Nie byliśmy umówieni, nie wiem nawet czy kiedykolwiek do niej dzwoniłem? Ot, niespodzianka! Po wyrazie twarzy widzieliśmy (byłem tam z kolegą kierownikiem), że niespodzianka jest odbierana jako miła i że spokojnie możemy zgodzić się na wypicie kawy. Przy kawie wymiana informacji na temat wspólnych znajomych i jedziemy dalej. Ciekaw jestem czy inne Henrykusy też tak mają? Odezwijcie się, napiszcie!
Fot. i tekst; Andrzej Szczudło