Prochy Zbyszka spoczęły na cmentarzu

W czwartkowe słoneczne popołudnie, 19 stycznia br. w zimowej śnieżnej scenerii odbył się pogrzeb Śp. Zbigniewa Szczerbińskiego. Nasz henrykowski kolega został pochowany na cmentarzu przy ul. Kościuszki w Krośnie Odrzańskim. Z ramienia henrykusów w pogrzebie uczestniczyła delegacja pięciu osób w składzie; Mirosława i Krzysztof Rekowie, Maria i Piotr Mazurowie oraz niżej podpisany Andrzej Szczudło. Już po złożeniu urny z prochami do grobu zebrani uczestnicy ceremonii wysłuchali melodii z naszych czasów „Stairway To Heaven” (Schody do nieba) zespołu Led Zeppelin. Wśród domysłów jedynie pozostaje odpowiedź na pytanie czy ten kultowy przebój był ulubionym Śp. Zbyszka czy to tylko muzyczne, alegoryczne nawiązanie do Jego ostatniej drogi.

O Zbyszku pisałem dwa lata temu tu;

Zbyszek w moich progach – Henryków sentymentalnie (henrykusy.pl)

A.Szczudło

Odszedł Zbyszek

Takich wiadomości nie lubimy odbierać, ale czasami nas dopadają. Zbyszek Szczerbiński, nasz kolega z PSNR w Henrykowie (1973- 75), mąż, ojciec i dziadek zmarł w sobotę 14 stycznia 2023 roku w Zielonej Górze. Cześć Jego pamięci!

Zbyszek Szczerbiński 1954- 2023. Foto z 2012 r.

Na fortach w Srebrnej Górze

W niedawno publikowanym wpisie zapowiadałem publikację zdjęć ze „spaceru” do fortu w Srebrnej Górze (2016 r.). Pisałem, że następnego dnia „gremialnie” ruszyliśmy do fortu. Dziś wrzucając zdjęcia na stronę widzę, że lekko przesadziłem. Było nas stosunkowo niewielu. Niektórzy uczestnicy zjazdu „U Koniuszego” i przeciągającymi się do późnej nocy tańcami byli rano zmęczeni, a pozostali byli tam już wiele razy i nie dali się skusić na kolejny marsz pod górkę.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Szczudło

Rymem w Bruskich

Na stronie henrykusy.pl wspominałem o wielokrotnych pobytach na agroturystycznym gospodarstwie Jolanty i Jerzego Bruskich w Wałdowie. Zwykle po każdej wizycie zostawały wspomnienia i zdjęcia, ale w 1999 było coś więcej. W kronice gospodarstwa zostawiłem rymowankę takiej treści.

Wpis do kroniki Jolanty i Jerzego Bruskich z Wałdowa.

(Gęsim piórem się wpisałem do Waszej kroniki, żeby inni nie mówili, że robię uniki.)

Gęś wodą, gęś wodą,

A kaczuszka strugą.

Czekałem, zwlekałem

Chyba ciut za długo.

Za długo nie byłem

na ranczo u Bruskich,

oglądać białe gęsi

i dzikie kaczuszki.

Kaczki kwaczą w chaszczach rzeki,

Płoszą spokój rybie,

Mnie nie spłoszą, bo ja chojrak

Drugi raz na spływie!

Spływam zgrabnie nurtem rzeki,

Co się Brda nazywa,

Nikt jak Bruski i kaczuszki

Rzeką tak nie spływa.

Dwie litery po raz trzeci,

Br…- woła Aldonka,

Kiedy woda niespodzianie

Zawitała w „dzwonkach”.

Moczy „dzwony” aptekarka

Moczy zadek Józio,

Gęsiej skórki dostał Michał,

Karol kręci buzią.

Nie w smak dzisiaj Karolkowi

Zimna we Brdzie woda,

Chociaż jego jest żywiołem

Woda, lato i przygoda.

Miło bywać jest u Bruskich,

Miła Jola jest i Jerzy

Dolcia, Kora ani Beja

Gościom kłów nie szczerzy.

Mają zawsze swoim gościom,

Uśmiech, kawał, dobre słowo,

Bo z tych rzeczy znane są

Brusy i Wałdowo.

Gwoli wyjaśnienia wspomnę, że oprócz imion uczestników spływu w tekście pojawiają się imiona psów, Dolcia, Kora oraz Beja towarzyszących mieszkańcom „rancza” w Wałdowie zwanym później Grądzieniem.

Zainteresowanych fotorelacjami z naszych kilkunastu innych spływów kajakowych zapraszam na fejsbukową stronę pt. Kajakiem do szczęścia.

Andrzej Szczudło

Niedziela w Henrykowie, Henryków w „Niedzieli”

We wrocławskim wydaniu katolickiego pisma „Niedziela” z 2010 roku opublikowano artykuł Ks. Bartosza Barczyszyna, zachęcający do odwiedzenia Henrykowa. I chociaż niektóre fakty z działu „Teraźniejszość” nie są już aktualne, warto się z tekstem zapoznać. Zapraszamy!

Wypad do Henrykowa

Ks. Bartosz Barczyszyn

Polub nas na Facebooku!

Aby zasmakować w historii cystersów (i nie tylko), obejrzeć ciekawe wnętrza pocysterskiego opactwa, a poza jego murami wypocząć, czy zrelaksować się w zabytkowym parku, warto zajrzeć do Henrykowa. 
Trzeba wybrać trasę nr 395 Wrocław – Ziębice. Można też wsiąść do pociągu relacji Wrocław – Kłodzko i tuż za stacją Biały Kościół wysiąść w Henrykowie. Droga ze stacji do opactwa przez park to pierwszy kontakt ze specyfiką tego miejsca. Wyznaczona ścieżka prowadzi obok parkowego mauzoleum. Jest to grobowiec jednego z właścicieli Henrykowa po 1810 r., choć istnieją pewne wątpliwości, czy doczesne szczątki wielkiego księcia Wilhelma Ernsta z rodu Saxe-Weimar-Eisenach zostały tam rzeczywiście złożone. Do tej pory istnieje plotka, że książę sfingował swoją śmierć. Ale nie wyprzedzajmy faktów, musimy spojrzeć daleko wstecz, aby zrozumieć, dlaczego powstał Henryków…

Zawiłości historii

Kanonik Mikołaj był notariuszem i sekretarzem księcia śląskiego Henryka Brodatego. Ten wyraził zgodę na to, by powstała nowa fundacja klasztoru cysterskiego w okolicach Ziębic, ale zastrzegł, aby zasługa ufundowania opactwa przypadała jemu i jego synowi Henrykowi Pobożnemu… I tak oto 28 maja 1227 r. do Henrykowa z macierzystego opactwa w Lubiążu przybyło pierwszych 12 mnichów. Pierwszym opatem został cysters o imieniu Henryk. Najbardziej interesującą nas pamiątką jest oczywiście Księga Henrykowska, czyli Liber fundationis claustri sanctae Mariae Virginis in Heinrichow – napisana w języku łacińskim przez opata Piotra I, uzupełniona później przez opata Piotra II – w niej znajduje się według historyków pierwsze zdanie zapisane w całości w języku polskim: „day ut ia pobrusa a ti poziwai”.

Słynne słowa zapisane w architekturze obiektu

Co ciekawe, piszący te słowa opat Henrykowa, był z pochodzenia Niemcem, a zapisał zdanie wypowiedziane przez czeskiego rycerza Boguchwała do jego żony – Polki. Można powiedzieć, że ta historia pokazuje jak charakterystyczny był w tamtym czasie Śląsk. 
Burzliwe i zawiłe dzieje opactwa, porażki, sukcesy, promowanie przez cystersów kultury agrarnej, najazdy obcych i kolejne odbudowy lub przebudowy opactwa, a przede wszystkim wytrwała modlitwa i praca zakonników w biało-czarnych habitach to bardzo ciekawa historia, o której można zapisać wiele ksiąg i poświęcić wiele czasu na konferencje naukowe. To przestrzeń ciągle jeszcze nie odkryta nam współczesnym… Cystersi byli w Henrykowie do 1810 r. Wtedy to decyzją króla Prus Fryderyka Wilhelma III dobra zakonne ulegają sekularyzacji. Pierwszym właścicielem zostaje siostra tego ostatniego, królowa Niderlandów – Fryderyka Luiza Wilhelmina Orańska. W 1863 r. Henryków zostaje kupiony przez ród wielkich książąt von Sachsen-Veimar-Eisenach. Do 1945 r. opactwo, przekształcone w rezydencję magnacką, staje się miejscem zamieszkania kolejnych pokoleń tego rodu. Po ucieczce właścicieli Henrykowa przed wojskami rosyjskimi w 1945 r. rezydencja przez jakiś czas była wykorzystana jako szpital wojskowy, a następnie magazyn miejscowego PGR-u, przy czym w wakacje organizowano letnie kolonie dla dzieci. 
Ważnym dla Henrykowa etapem było pojawienie się koncepcji zagospodarowania terenu oraz budynku na szkołę techniczną związaną z rolnictwem. Osobą, dzięki której zrujnowane przez powojenne lata opactwo pocysterskie odzyskało swój blask, był Jan Szadurski.

Teraźniejszość

Kiedy państwo po 1989 r. zlikwidowało szkołę, władze województwa wałbrzyskiego zwróciły się do metropolity wrocławskiego kard. Henryka Gulbinowicza z prośbą o przejęcie budynków.

Henrykowska siedziba kardynała Henryka Gulbinowicza

I tak decyzją Metropolity opactwo pocysterskie w Henrykowie staje się miejscem na powrót związanym z Kościołem. Tu znajduje się pierwszy rok Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Wrocławskiej, następnie powołany zostaje do życia Dom Opieki św. Jadwigi dla osób starszych i chorych, w przeszłości pracujących na roli. Od 2002 r. istnieje Katolickie Liceum Ogólnokształcące dla młodzieży męskiej wraz z internatem. 
Jest to miejsce coraz bardziej znane w Polsce. Istnieje możliwość zwiedzania opactwa. Można obejrzeć m.in. sale reprezentacyjne (w jednej z nich znajduje się kopia Księgi Henrykowskiej), refektarz, kapitularz oraz zobaczyć kościół parafialny z zachowanymi stallami. Park i sad dają możliwość relaksujących spacerów, a zwierzęta, mieszkające w minizoo, są dla dzieci wielką atrakcją. W parku przyklasztornym Nadleśnictwo Henryków przygotowało dla zwiedzających dwie ścieżki dydaktyczne. Jedna z nich dotyczy gatunków drzew występujących w Polsce, druga natomiast poświęcona jest roślinom chronionym. Gdy ktoś poczuje zmęczenie, głód lub pragnienie, można wstąpić do restauracji – pizzerii „Anna”, która znajduje się w podziemiach nowego internatu Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego. Zapraszamy więc do Henrykowa! Tam warto być! Tu trzeba odpocząć! 
Zapraszamy również na naszą stronę: www.henrykow.eu

http://www.niedziela.pl/artykul/56775/nd/Wypad-do-Henrykowa

Zdjęcia: archiwum www.henrykusy.pl

W Henrykowie i Srebrnej Górze

W połowie maja roku 2016 odbył się kolejny zjazd Henrykusów. Przeważały roczniki 1974- 76 (rok ukończenia szkoły). Organizatorem był Zbigniew Traczuk – Andzia. W pierwszej części spotkanie odbywało się na boisku w Henrykowie. Obsługę gastronomiczną zapewnił Stefan Jakubowski, absolwent PSNR, a ostatnio restaurator znad morza. Przywiózł ze sobą nie tylko jedzenie i picie, ale również składane meble.

Po nasyceniu się widokiem klasztornych budowli i ofertą gastronomiczną Stefana towarzystwo ruszyło do Srebrnej Góry, gdzie odbywała się dalszą część spotkania integracyjnego. W lokalu pod wdzięczną nazwą „U Koniuszego” odbywała się biesiada z tańcami. Po nocy gremialnie ruszyliśmy do twierdzy w Srebrnej Górze. Fotorelacja z tej wyprawy będzie zamieszczona w osobnym poście.

A.Sz.

Rajdy piesze w górach

Rajdy piesze w górach dla wielu Henrykusów były podstawową atrakcją. Rekompensowały niedostatek innych atrakcji w Henrykowie, co by nie mówić, wsi o statusie poniżej gminnym. Bazowały na zasobach turystycznych Dolnego Śląska oraz osobowych zespołu szkół.

Trudno dziś powiedzieć jak to było w pierwszych latach istnienia szkół, ale kiedy ja już tam byłem, korzystaliśmy z doświadczeń starszego rocznika, który wiedział jak zabrać się za turystykę. Nieocenioną pomoc w tej kwestii świadczył dr Zbigniew Urbaniak, który stał na czele Koła PTTK „Chabazie”. Miał odpowiednie kompetencje i uprawnienia Przodownika Górskiej Odznaki Turystycznej. Generalnie polegało to na potwierdzaniu, że dany turysta rzeczywiście przeszedł określoną trasę i zdobył wykazaną w katalogu ilość punktów.

Paragraf 5 Regulaminu GOT mówi, że „Ustanawia się cztery rodzaje GOT; popularną, małą, dużą i „za wytwałość”. Odznaka popularna jest jednostopniowa. Odznaki małe i duże posiadają po trzy stopnie; brązowy, srebrny i złoty.”

Odznakę popularną przyznawano po uzyskaniu 60 pkt. W naszej grupie wiekowej kolejne stopnie zdobywało się po uzyskaniu 120 pkt – mała brązowa, 360 pkt- mała srebrna, 720 pkt- mała złota.

W zasięgu Henrykusów prawdopodobnie były tylko te najniższe kategorie, popularna i mała brązowa. Ograniczeniem był czas przebywania w Henrykowie, dla szkoły policealnej – 2 lata, dla technikum- 4 lata.

Oto przykładowe wpisy punktów do mojej książeczki GOT:

Wiosna 1974 r. Zimowisko na Śnieżniku.

WIOSNA SUDECKA 1974. Na zdjęciach słuchacze PSNR rocznik 1974 i 1975 (ukończenie szkoły) z wychowawczynią internatu Emilią Szczepańską (w czarnym swetrze, oparta o laskę),

Sobótka 1975 r. Tosiek Matczuk i Andrzej Szczudło
Rajd na Ślężę. 1975 r. Od lewej: Jerzy Bruski, Danuta Jeł, Jolanta Jaroszewska, Antoni Matczuk, Danuta Dolińska i Halina Ograbek.

Rajdowa fotogaleria

Wyruszając w góry na kilkudniowy rajd trzeba było zaplanować noclegi. Czasami zabierało się ze sobą namioty, innym razem korzystało się z sieci schronisk górskich lub szkolnych. Nieocenioną pomocą bywał „Informator Polskiego Towarzystwa Schronisk Młodzieżowych”.

Dwa lata w Henrykowie wzbudziły we mnie zamiłowanie do gór. Opuszczając szkolne progi byłem przekonany, że zostanie ono we mnie na zawsze. Proza życia, obowiązki zawodowe i potem rodzinne powstrzymały jednak ten zapał. Wracałem jeszcze w góry kilkukrotnie, ale zdecydowanie zbyt rzadko. Mea culpa!

Tekst Andrzej Szczudło, zdjęcia z archiwum prywatnego i henrykusy.pl

Nocne przygody na szczycie

Za moich lat w Henrykowie coś podobnego zdarzyło się tylko raz. Nocny rajd w górach to spore wyzwanie, bardziej niebezpieczna eskapada niż za dnia.

Kronika PSNR z lat 1973- 75 wspomina, że październik 1973 roku był miesiącem, w którym odbywały się wieczornice, organizowane z różnych okazji. Na pierwszej z nich naszymi gośćmi byli mgr Jadwiga Polkowska oraz mjr Stanisław Rataj. Spotkanie odbyło się przy kominku w gabinecie biologicznym. Nasi goście, uczestnicy walk o wyzwolenie Ojczyzny w okresie II wojny światowej opowiadali o swoich przeżyciach w tych ciężkich i tragicznych czasach. Niektóre opowiadania były zabawne, lecz były i takie, które budziły w nas grozę i oburzenie.

Druga wieczornica zorganizowana była z okazji dnia Ludowego Wojska Polskiego. Wiadomo, że dzień 12 października jest obchodzony w Polsce jako Święto Wojska. Na wieczorku z tej okazji śpiewaliśmy piosenki frontowe, partyzanckie i powstańcze. Śpiewając te pieśni zagrzewaliśmy nasze serca do ciężkiej przeprawy, która miała odbyć się nazajutrz, a która to miała być pierwszym sprawdzianem naszego roku z turystyki. Ta przeprawa to…

Nocny rajd na Gromnik

Rajd odbył się w nocy z 13 na 14 października. Przygotowania trwały kilka dni. Gromadziliśmy suchy prowiant, zabezpieczaliśmy się w ciepłe kurtki, swetry, skarpety i co naważniejsze- dobre buty. Jak na złość pogoda była fatalna. W Henrykowie i okolicach leżał śnieg, wiał mroźny północny wiatr, było bardzo zimno, chociaż była to dopiero pierwsza połowa października. Wyglądało to na początek prawdziwej zimy. Momo to nie zlękliśmy się tej pogody i ruszyliśmy na trasę, która przebiegała z Henrykowa przez Strzelin, Biały Kościół na Gromnik, a stamtąd do Henrykowa.

Pierwszy odcinek z Henrykowa do Strzelina pokonaliśmy pociągiem. Potem zwiedziliśmy strzelińskie kamieniołomy drogowe, w których wydobywa się granit. Nasz opiekun inż. Czesław Trawiński zwracał szczególną uwagę, aby na wycieczce przyjemne było łączone z pożytecznym i dlatego przy okazji „maglował” nas ze znajomości skał. Ten temat akurat przerabialiśmy z ogólnej uprawy roślin.

W strzelińskich kamieniołomach.
Przewodnik przybliża nam kamieniołomy strzelińskie.
Przy taśmociągu w kamieniołomach.

Po wizycie w kamieniołomach kolumną czwórkową, ze śpiewem na ustach pomaszerowaliśmy w kierunku miejscowości Biały Kościół. Dotarliśmy tam około godziny 19.00. Było już ciemno. Na jaśniejszym tle nieba majaczył nasz cel- ciemny i tajemniczy Gromnik. Podzieliliśmy się na trzy grupy, które w odstępach trzydziestominutowych wychodziły na czerwony szlak. Czerń nocy przeszywały tylko, od czasu do czasu wyłaniający się zza chmur księżyc i blask naszych latarek. W ich świetle ukazywały się tajemnicze drzewa i krzewy pokryte śniegiem. Fantastycznie wyglądały polany zalane srebrnym blaskiem księżyca.

Od lewej: D.Dolińska, A.Szczudło, U.Wiecha.

Na Gromnik dotarliśmy w komplecie. Jedna z grup przeżyła małą przygodę kiedy w ciemności pomyliła szlak i dlugo nie mogła dotrzeć na szczyt. Ogromnie wycieńczona, mając za sobą wiele kilometrów marszu ponad plan zjawiła się na szczycie dopiero około północy. Jednak ognisko poprawiło nastroje. Część z nas suszyła skarpety i buty, inni grzali zziębnięte ręce i nogi albo piekli w ognisku kiełbaski.

Przy ognisku.

Wszyscy śpiewali piosenki, brali udział w quizach. Było bardzo wesoło.

Opisując ten rajd nie możemy pominąć tego, że przytrafił nam się wypadek. W czasie marszu nasz kolega Zbyszek pośliznął się i złamał rękę. Mimo tego dzielnie towarzyszył nam aż do końca.

W powrotną drogę z Gromnika ruszyliśmy gdy już szarzało. Starannie ugasiliśmy ognisko, posprzątaliśmy miejsce biesiadowania i w drogę. Dopiero wtedy poczuliśmy zmęczenie, Każdy marzył o ciepłej kąpieli i łóżku. Na dziedziniec szkolny przybyliśmy ze śpiewem. Po odespaniu zarwanej nocy długo opowiadaliśmy innym nasze przygody z tej niezapomnianej wyprawy.

Na podstawie kroniki rocznika PSNR 1973- 75 prowadzonej przez Krzysztofa Reka oraz zespół w składzie: Danuta Dolińska, Ewa Brzana, Edward Rozpleszcz i Zbigniew Szczerbiński opracował Andrzej Szczudło

Od lewej: Piotr Ruszkowski, Andrzej Szczudło, Urszula Kalmuk.