Licznik odwiedzin:
N/A

Była też palarnia…

Mówiąc o Henrykowie (mam na myśli wszystkie szkoły rolnicze)  nie można pominąć relacji damsko – męskich. Działo się to, o kurrr… cze, prawie pół wieku temu. Mieliśmy wówczas tyle lat, ile mieliśmy, byliśmy skoszarowani, czyli mieszkaliśmy w internacie, mieliśmy wspólną stołówkę, przebywaliśmy ze sobą 24 godziny na dobę, zarówno „w domu jak i w zagrodzie”, więc jest całkiem oczywiste, że zawiązywały się przyjaźnie, że były młodzieńcze uniesienia, zauroczenia i miłości. Niektóre przetrwały próbę czasu i henrykowskie małżeństwa trwają do dzisiaj.

… Przyjaźnie przetrwały do dziś. Autor tekstu i Ewa Plaszczyk (Nieradka) na zjeździe absolwentów.

Było również sprzyjające otoczenie. Do dziś wspominam wiosenne, wieczorne spacery w parku. Powietrze pachniało, księżyc świecił, słowiki nadwyrężały gardła, miła atmosfera, sympatyczna koleżanka,… ech czegóż chcieć więcej.

Niestety okoliczności meteorologiczne nie zawsze były sprzyjające, nadchodziły jesienne słoty, zimowe chłody, no i pozostawała palarnia, to ten zaułek na lewo od wejścia do stołówki, Henrykusy wiedzą, o które miejsce chodzi. Ileż to jesiennych i zimowych, wieczornych godzin spędziło się tam z miłą koleżanką na sympatycznych pogaduchach i „fajkach”. Gwoli ścisłości, nigdy nie było tam niczego na czym można by usiąść, i czas mijał na stojąco, zresztą tam wszystko robiło się na stojąco. Dziwne, że nie nabawiliśmy się żylaków.

Foto: Pixabay.com

Czasami palarnia była niestety wcześniej zajęta przez inną sympatyczną koleżankę z innym sympatycznym niewątpliwie kolegą. Nie był to wielki problem. Henrykowskie korytarze, klatki schodowe, sale, „Klub pod pająkiem”, dysponowały wieloma przytulnymi zakamarkami i niekrępującymi miejscówkami.

Zgoła inaczej sytuacja rozwijała się, kiedy podczas miłej rozmowy z przesympatyczną koleżanką zjawiał się nagle w palarni, równie przesympatyczny kolega ze starszego rocznika o imieniu Piotr, który aktualnie „katował” swój nowy nabytek, flet. Był to profesjonalny lub prawie profesjonalny flet prosty. Niestety umiejętność gry na flecie, przesympatycznego kolegi z rocznika wyższego, nieco od profesjonalizmu odbiegała. Dla niego nie miało to jednak żadnego znaczenia. Piotr miał akurat natchnienie i dopadła go wena twórcza i postanowił umilić swą grą czas parze, która akurat takiego umilania wcale nie oczekiwała. Delikatne sugestie, żeby już spierd…niczał nie na wiele się zdawały. Najgorsze było to, że Piotrek miał w swym repertuarze wiele wariacji na bliżej nikomu nieznane tematy oraz jeden utwór rozpoznawalny: „El Condor Pasa”. Tym kondorem byliśmy czasami bardziej skatowani niż ten jego flet. Całe szczęście dla muzyki, Piotr nie poszedł w tę stronę.

Fot: Pixabay.com (Engin_Akyurt)

Do dzisiaj, kiedy słyszę ten skądinąd całkiem przyjemny utwór, dostaję lekkich drgawek, a jeśli mi się przyśni to zrywam się z zimnym potem na czole.

Och gdyby ściany w palarni umiały mówić … może lepiej, że nie potrafią.

Duża buźka dla wszystkich przemiłych i przesympatycznych koleżanek. Dla kolegów zresztą też.

Frenk

4 komentarze on Była też palarnia…

    Anielka
    11/16/2023

    Leszek, toż Ty powieści możesz pisać! Idzie Ci to doskonale, a Twoje wspomnienia z wielką przyjemnością się czyta, a nawet to i owo się przypomina. Henryków ma ducha Cystersów i to on nas zaczarował. Wtedy byliśmy młodzi, przyjaźni, nie skażeni złem, naprawdę się lubiliśmy. Wszystkim kolegom i koleżankom z tamtych lat życzę tylko dobrych dni i miłych wspomnień!

      Frenk
      11/21/2023

      Aniela, dzięki za komentarz i życzenia. Tylko dlaczego "lubiliśmy" - skąd ten czas przeszły. Myślę, że nadal się lubimy. Mam jeszcze jakiś tekst w zapasie, ale chwilowo padł mi komputer, w którym go zarchiwizowałem. Jak go "ożywię" to wyślę Andrzejowi, może umieści na "henrykusach". Pozdrawiam.
      Leszek

        Anielka
        11/22/2023

        Tak, my wciąż czujemy się jak wtedy i nadal lubimy. Siwe włosy, więcej ciała to tylko kamuflaż. Radujmy się tym co jest teraz. Fajnie było spotkać się i poczuć tą więź, która nas łączyła. Kończę, bo czas brać się do uszek i pierogów na Wigilię, oczywiście do zamrożenia. Jak już weszłam na uszka, to mocno wcześnie, życzę Tobie i Twojej rodzinie radosnych Świąt Bożego Narodzenia.

          Frenk
          11/23/2023

          Dziękuję za życzenia. Tobie i Twoim bliskim wszystkiego najlepszego z okazji Świąt i w 2024 roku! A tak przy okazji uszek i pierogów: nigdy w życiu nie udało mi się nic podobnego ulepić. Szacun dla tych, którzy potrafią, ja będę się trzymał tego, co mi wychodzi najlepiej- konsumowania wymienionych specjałów.

    Zostaw komentarz