Bartek Grochowski, ponownie

Jednym z trofeów mojej wiosennej wizyty u pani profesor Trawińskiej, był biogram Bartka Grochowskiego. Pamiętam go ze szkoły, bo często widywałem Bartka w pobliżu budynku działu hodowli SHR Henryków (obok boiska). Wiedziałem, że tam pracował i że był postacią charyzmatyczną, budzącą zaciekawienie innych. Sam byłem raz w jego kwaterze, chociaż zupełnie nie pamiętam w jakich okolicznościach.

Wspominając to po latach mam wrażenie, że czułem tam klimat starej zielarki, coś czego doświadczyłem także w słynnym Klubie Muzyki i Literatury Stefana Piecyka we Wrocławiu.

Do tego klubu trafiłem w 1977 roku, pod koniec służby wojskowej, skierowany na kurs działaczy kulturalno- oświatowych Śląskiego Okręgu Wojskowego. Z przekąsem wspomnę, że niektóre z działań potępianego po latach w czambuł PRL były całkiem sensowne. KTOŚ pomyślał, aby osoby aktywne społecznie w wojsku zabrały bakcyla do cywila i udzielały się potem w swojej społeczności lokalnej. W trakcie dwutygodniowego kursu dla żołnierzy służby zasadniczej przedstawiono nam różne formy aktywności kulturalnej w mieście i na wsi. Jednym z bardzo pozytywnych i nowatorskich przykładów był właśnie Klub Muzyki i Literatury we Wrocławiu, przepełniony nie tylko muzyką i literaturą, ale również kwiatami, owocami z ogródków działkowych mieszkańców miasta. (ASz.)

Klub Muzyki i Literatury we Wrocławiu jest instytucją kultury miasta Wrocławia od 1991 roku. Został powołany przez Dolnośląskie Towarzystwo Muzyczne oraz Centralę Handlu Przemysłu Muzycznego w Warszawie. Uroczysta inauguracja działalności Klubu odbyła się w niedzielny wieczór 19 kwietnia 1959 roku, a jego założycielem jest Ewa Kofin i Bronisław Turoń. W początkowym okresie Klub MiL występował również pod szyldem Salon Muzyki i Literatury. W 1963 roku został przekazany Okręgowemu Zarządowi Kin (późniejszemu Przedsiębiorstwu Rozpowszechniania Filmu). W latach 1959-1961 instytucją zarządzała Halina Teodoryczyk, a w latach 1963-2010 Stefan Placek (1929-2015). Placówka znajduje się na pl. gen. Tadeusza Kościuszki 10 (dzielnica Stare Miasto, osiedle Przedmieście Świdnickie) w Kościuszkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej wzniesionej w latach 1954-1958.
Klub MiL zajmuje się propagowaniem muzyki dawnej i współczesnej (nazywany małą filharmonią) oraz upowszechnianiem literatury. Jest to miejsce recitali instrumentalnych i wokalnych, koncertów i prób muzycznych (w sali koncertowej ‒ portretowej ‒ znajdują się dwa fortepiany: Steinway model B-211, Steinway model A oraz pianino Legnica M-110 ‒ w galerii wystawienniczej), mistrzowskich kursów interpretacji muzycznych, wykładów, spotkań, konkursów literackich oraz prezentacji publikacji książkowych.

Więcej o Klubie tu: Klub Muzyki i Literatury we Wrocławiu (klubmil.pl)

Nie dojechała na zjazd…

Kiedy rozjeżdżaliśmy się do domów po zakończeniu nauki w Henrykowie w 1975 roku, wymienialiśmy się adresami. Ja także zadbałem o to, żeby zapisać adresy wszystkich koleżanek i kolegów z mojego rocznika. Wyobrażałem sobie, że los może mnie rzucić w różne strony kraju, zawsze bliżej do kogoś z listy, bo mieliśmy reprezentantów całej Polski. Po latach okazało się, że tak było. Odwiedzałem swoich Henrykusów w różnych miejscach, od morza do Tatr.

Ela Kłębek u góry, oznaczona żółtą literą „V”.

Gdy w 1991 roku zostaliśmy zaproszeni na Zjazd w Henrykowie i usłyszeliśmy, że nasze szkoły zamykają, przyszła refleksja. Zrozumiałem ja, zrozumieli i inni, że to od nas zależy ile zachowamy w pamięci z pięknych lat w Henrykowie. Zaczęliśmy spotykać się na różnych zjazdach, mniejszych i większych, bliżej i dalej od naszej Mekki. Grono uczestników zwykle było powtarzalne. Część jednak nie umiała lub nie chciała zorganizować się na wyjazd. Zawsze były jakieś ważne powody.

Rajd nocny na Gromnik. Od lewej stoją; D.Dolińska, A.Szczudło, K.Studziński, U.Kalmuk, E.Brzana.
Siedzą; U.Wiecha, J.Niewiadomska, H.Ograbek i Ela Kłębek.

Na tych zjazdach zwykle dopytywano się o nieobecnych; co się z nimi dzieje, gdzie pracują, czy założyli rodziny? O niektórych z nich nic nie dało się powiedzieć, bo byli poza obiegiem. I chyba z tego powodu sięgnąłem sobie do starego kajecika z adresami. Wyłowiłem z niego adres Eli Kłębek z Proszowic, z którą lubiłem się przekomarzać w czasach szkolnych. W cichej nadziei, że jeśli nie ona to ktoś z rodziny może mieszkać pod jej starym adresem, napisałem list. I warto było! Dostałem odpowiedź! Na dosyć skromnej kartce papieru Ela, po mężu Nowak odpisała na zaproszenie do udziału w kolejnym zjeździe.

Bardzo dziękuję za zaproszenie, jest mi bardzo przykro, ale nie dam rady uczestniczyć w tym spotkaniu. W tych dniach mam wykupioną wycieczkę do Pragi. Bardzo żałuję, że się nie spotkamy, ale myślami będę z Wami. Gorąco pozdrawiam i mam nadzieję na kontakt lub kolejne spotkanie.

PS. Podaję adres mailowy koleżanki, bo gdyby była taka możliwość to proszę o przesłanie zdjęć.”

Dziś już nie pamiętam czy wysłałem Eli zdjęcia, ale prowadziłem korespondencję mailową na wskazany adres. Napisałem po jakimś czasie i przyszła odpowiedź.

„Dzień dobry, z tej strony Iwona D. Byłam długoletnią współpracowniczką pani Eli. Miałyśmy wspaniałą relację i mam nadzieję, że trochę byłam dla Niej jak córka. Nawet jestem z tego samego rocznika co starszy syn Eli. Niestety piszę o tej wspaniałej osobie w czasie przeszłym, ponieważ od 2 lat nie ma Jej wśród nas… zmarła (w 2019 r.) po długiej chorobie. Pamiętam jak miło wspominała koleżanki, kolegów, wykładowców oraz czas spędzony w Henrykowie… Wciąż brakuje Jej wśród nas.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.”

Pozostało mi tylko przekazanie przez koleżankę kondolencji rodzinie i prośba o chociaż krótki biogram zmarłej. Czekałem pół roku, ale daremnie. Dowiedziałem się tylko, że któregoś roku podczas rodzinnych wakacji Ela odwiedziła Henryków.

Andrzej Szczudło