Kiedy rozjeżdżaliśmy się do domów po zakończeniu nauki w Henrykowie w 1975 roku, wymienialiśmy się adresami. Ja także zadbałem o to, żeby zapisać adresy wszystkich koleżanek i kolegów z mojego rocznika. Wyobrażałem sobie, że los może mnie rzucić w różne strony kraju, zawsze bliżej do kogoś z listy, bo mieliśmy reprezentantów całej Polski. Po latach okazało się, że tak było. Odwiedzałem swoich Henrykusów w różnych miejscach, od morza do Tatr.

Gdy w 1991 roku zostaliśmy zaproszeni na Zjazd w Henrykowie i usłyszeliśmy, że nasze szkoły zamykają, przyszła refleksja. Zrozumiałem ja, zrozumieli i inni, że to od nas zależy ile zachowamy w pamięci z pięknych lat w Henrykowie. Zaczęliśmy spotykać się na różnych zjazdach, mniejszych i większych, bliżej i dalej od naszej Mekki. Grono uczestników zwykle było powtarzalne. Część jednak nie umiała lub nie chciała zorganizować się na wyjazd. Zawsze były jakieś ważne powody.

Siedzą; U.Wiecha, J.Niewiadomska, H.Ograbek i Ela Kłębek.
Na tych zjazdach zwykle dopytywano się o nieobecnych; co się z nimi dzieje, gdzie pracują, czy założyli rodziny? O niektórych z nich nic nie dało się powiedzieć, bo byli poza obiegiem. I chyba z tego powodu sięgnąłem sobie do starego kajecika z adresami. Wyłowiłem z niego adres Eli Kłębek z Proszowic, z którą lubiłem się przekomarzać w czasach szkolnych. W cichej nadziei, że jeśli nie ona to ktoś z rodziny może mieszkać pod jej starym adresem, napisałem list. I warto było! Dostałem odpowiedź! Na dosyć skromnej kartce papieru Ela, po mężu Nowak odpisała na zaproszenie do udziału w kolejnym zjeździe.

„Bardzo dziękuję za zaproszenie, jest mi bardzo przykro, ale nie dam rady uczestniczyć w tym spotkaniu. W tych dniach mam wykupioną wycieczkę do Pragi. Bardzo żałuję, że się nie spotkamy, ale myślami będę z Wami. Gorąco pozdrawiam i mam nadzieję na kontakt lub kolejne spotkanie.
PS. Podaję adres mailowy koleżanki, bo gdyby była taka możliwość to proszę o przesłanie zdjęć.”
Dziś już nie pamiętam czy wysłałem Eli zdjęcia, ale prowadziłem korespondencję mailową na wskazany adres. Napisałem po jakimś czasie i przyszła odpowiedź.
„Dzień dobry, z tej strony Iwona D. Byłam długoletnią współpracowniczką pani Eli. Miałyśmy wspaniałą relację i mam nadzieję, że trochę byłam dla Niej jak córka. Nawet jestem z tego samego rocznika co starszy syn Eli. Niestety piszę o tej wspaniałej osobie w czasie przeszłym, ponieważ od 2 lat nie ma Jej wśród nas… zmarła (w 2019 r.) po długiej chorobie. Pamiętam jak miło wspominała koleżanki, kolegów, wykładowców oraz czas spędzony w Henrykowie… Wciąż brakuje Jej wśród nas.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.”
Pozostało mi tylko przekazanie przez koleżankę kondolencji rodzinie i prośba o chociaż krótki biogram zmarłej. Czekałem pół roku, ale daremnie. Dowiedziałem się tylko, że któregoś roku podczas rodzinnych wakacji Ela odwiedziła Henryków.
Andrzej Szczudło