Licznik odwiedzin:
N/A

Dwie opowieści, jedna puenta

Na zdjęciach pola henrykowskie koło Krzelkowa; wokół  malownicza panorama okolicy. Jesień 1968 rok. Właśnie odbywa się organizowany przez władze powiatowe konkurs orki.

Ludowe państwo hołubiło PGR-y, SHR-y, nie żałowano pieniędzy na imprezy, swoistą ornamentykę ustroju. Zawodnikami był człowiek i maszyna, sprawność obojga. W henrykowskim konkursie zaangażowano do pomocy oczywiście młodzież z miejscowej szkoły rolniczej. Dziewczyny i chłopców z policealnego i z technikum. Chłopcy otrzymali specjalne drewniane miarki, którymi oznaczali parametry orki. Te dane donosili koleżankom, a one to skrupulatnie zapisywały. Dalszego ciągu to już dziś nie znamy, ale Lodzia Diaków (na zdjęciu poniżej) ma z tego dnia szczególne wspomnienia. Stawiliśmy się – opowiada- na polu punktualnie, ale organizatorzy z Ząbkowic Śląskich spóźniali się. Gdzieś poniżej zauważyliśmy parę pracowicie zbierającą ziemniaki. Koniki wyorywały bulwy, a potem trzeba było je wyzbierać.

Rodzice Adasia- ta wiadomość zelektryzowała nas! Adaś Kozioł, kolega z roku; ich krzelkowskie pole sąsiadowało z SHR- em. Całą czeredą rzuciliśmy się pomagać. Co dwudziestoosobowa gromada młodych rąk to nie dwie. Pole szybko zostało wyzbierane. Państwo Koziołowie byli przeszczęśliwi, my chyba też. Nazajutrz (niedziela) zapukano do drzwi internatu. Przesyłka! Dwie blachy pysznego ciasta ze śliwkami upieczone w tradycyjnym piecu chlebowym. Oczywiście przez mamę Adasia. Jak nam to, będącym na wikcie internatowym, smakowało, nie trzeba tłumaczyć.

Iza Kostrzycka z technikum w czasie pracy.

O p o w i e ś ć d r u g a

W tym to czasie, gdy miały miejsce wyżej wymienione wydarzenia, po Henrykowie, bliżej stacji PKP, biegał nastoletni Piotrek Włodarczak. Piszę biegał, bo to mu zostało do dziś. Jako 60.latek też nie chodzi a biega. Piotrek urodził się w Henrykowie. W latach 50. Henryków witał swoich potomnych na miejscu, a nie w jakichś tam miejskich szpitalach. Porodówkę umieszczono w pięknym, okazałym poniemieckim budynku, ustronnie na malowniczym wzniesieniu. Dziś jest tam przedszkole.

Piotrek nie tylko urodził się w Henrykowie, ale tu też pobierał nauki. Wyjątkiem było 4.letnie liceum ogólnokształcące w Ziębicach. Po maturze zasilił szeregi słuchaczy Policealnego Studium Nasiennictwa Rolniczego, oczywiście w Henrykowie.

Klasa PSNR rocznik 1977- 78. Wychowawca klasy Czesław Trawiński siedzi pierwszy po lewej.

Był to rok 1977. Na zdjęciu widzimy go w tych „szeregach”. Jedyny pod krawatem, zawsze sprawy traktował serio, na poważnie. Po ukończeniu Studium natychmiast zgłosił się do pracy. Gdzie?- no oczywiście w Henrykowie, do SHR-u. 1 sierpnia 1978 r. podjął pracę w miejscowym gospodarstwie, z dwuletnią przerwą na wojsko. Pracuje tu do dziś, 43 lata, chociaż zmienił się szyld pracodawcy. Dobija już mety, za kilka miesięcy, w kwietniu 2022 r. nabędzie prawa emerytalne.

Przez te dziesiątki lat Piotrek pracował głównie jako kierownik bazy maszynowej obsługującej produkcję roślinną. Na przestrzeni lat był świadkiem ogromnych zmian, które następowały w myśl tak zwanego postępu. Piotrek już nie wysyła w pole ciągniczków, jak na pierwszym zdjęciu, ale potężne agregaty wykonujące kompleksowo czynności uprawowe. Rolnictwo się uprzemysłowiło, mechanizacja i chemizacja zdominowały produkcję. Konsekwencje fatalne, perspektywy trudne do przewidzenia. Piotrek swe obowiązki wykonuje sumiennie, ale na zmiany wpływu nie ma. Ciekaw jest losów koleżanek i kolegów ze zdjęcia.

A puenta? Każdy ma swoją zależnie od kontekstu. Moja? Piękne obrazki z przeszłości odchodzące bezpowrotnie w przeszłość. Ocalmy je od zapomnienia…

 W.B.Trawińska

Brak komentarzy on Dwie opowieści, jedna puenta

    Zostaw komentarz