Licznik odwiedzin:
N/A

Na kajakach

Przez wszystkie lata zamieszkiwania w Wałdowie / Grądzieniu Jurek Bruski promował kajakarstwo. Co roku zapraszał swoich gości na Brdę, która bieg swój zaczynała w jego okolicach. Mimo moich usilnych starań nigdy nie dał się namówić na spływy na „moich” rzekach. Ubolewam nad tym, ale staram się go rozumieć i przez to nazywam go lokalnym patriotą.

Na tym zdjęciu jest tylko trzech absolwentów PSNR, reszta to sympatycy Henrykusów :).

Co roku Jolę i Jurka Bruskich odwiedzały Henrykusy, którzy z urzędu byli zapraszani na spływ Brdą. W roku 2012 skorzystali z tego Krzysiek Rek z psem Bobikiem i niżej podpisany z żonką Aldonką oraz synem Michałem, który na tę okoliczność zamówił specjalne koszulki w kolorze niebieskim. Oczywiście był także gospodarz miejsca i rzeki Brdy Jerzy Bruski ze swoim wnuczkiem Igorem, który mając odpowiednią czapkę czuł się kapitanem. Działo się wiele, o czym wiedzą uczestnicy, a szerokiej publiczności oferujemy dziś fotograficzne migawki z tego spływu. (Andrzej Szczudło)

Rymem w Bruskich

Na stronie henrykusy.pl wspominałem o wielokrotnych pobytach na agroturystycznym gospodarstwie Jolanty i Jerzego Bruskich w Wałdowie. Zwykle po każdej wizycie zostawały wspomnienia i zdjęcia, ale w 1999 było coś więcej. W kronice gospodarstwa zostawiłem rymowankę takiej treści.

Wpis do kroniki Jolanty i Jerzego Bruskich z Wałdowa.

(Gęsim piórem się wpisałem do Waszej kroniki, żeby inni nie mówili, że robię uniki.)

Gęś wodą, gęś wodą,

A kaczuszka strugą.

Czekałem, zwlekałem

Chyba ciut za długo.

Za długo nie byłem

na ranczo u Bruskich,

oglądać białe gęsi

i dzikie kaczuszki.

Kaczki kwaczą w chaszczach rzeki,

Płoszą spokój rybie,

Mnie nie spłoszą, bo ja chojrak

Drugi raz na spływie!

Spływam zgrabnie nurtem rzeki,

Co się Brda nazywa,

Nikt jak Bruski i kaczuszki

Rzeką tak nie spływa.

Dwie litery po raz trzeci,

Br…- woła Aldonka,

Kiedy woda niespodzianie

Zawitała w „dzwonkach”.

Moczy „dzwony” aptekarka

Moczy zadek Józio,

Gęsiej skórki dostał Michał,

Karol kręci buzią.

Nie w smak dzisiaj Karolkowi

Zimna we Brdzie woda,

Chociaż jego jest żywiołem

Woda, lato i przygoda.

Miło bywać jest u Bruskich,

Miła Jola jest i Jerzy

Dolcia, Kora ani Beja

Gościom kłów nie szczerzy.

Mają zawsze swoim gościom,

Uśmiech, kawał, dobre słowo,

Bo z tych rzeczy znane są

Brusy i Wałdowo.

Gwoli wyjaśnienia wspomnę, że oprócz imion uczestników spływu w tekście pojawiają się imiona psów, Dolcia, Kora oraz Beja towarzyszących mieszkańcom „rancza” w Wałdowie zwanym później Grądzieniem.

Zainteresowanych fotorelacjami z naszych kilkunastu innych spływów kajakowych zapraszam na fejsbukową stronę pt. Kajakiem do szczęścia.

Andrzej Szczudło

Na kajakach

W zasadzie sportów nie uprawiałem. Doraźnie lubiłem pograć w siatkę, piłkę nożną, pojeździć rowerem, pobiegać (w wojsku)… i pokajakować. To ostatnie mam od Jurka Bruskiego, mojego henrykowskiego kolegi i przyjaciela. To on mnie namówił i ośmielił. Już po wojsku, latem 1978 roku wybrałem się z nim na spływ kajakowy Brdą. Przez tydzień pokonywaliśmy trasę spod Miastka do Koronowa k. Bydgoszczy. Sporo się działo na trasie, była spektakularna wywrotka, ale nic takiego, co by mnie zniechęciło do dalszych prób. Wracałem na Brdę jeszcze kilka razy w kolejnych latach a w roku 2003 ośmieliłem się stworzyć własną grupę, już bez Jurka – kapitana. Wybraliśmy się na Czarną Hańczę i od tego czasu prawie co roku z gronem rodziny i przyjaciół tydzień spędzaliśmy na wodzie. Jurek – lokalny patriota rodem z Miastka stale był wierny Brdzie. Co roku rzucał hasło „kajaki” i werbował Henrykusów na spływ. Już bez nas. Ale to jemu zawdzięczam fakt, że kajakarstwo mogę nazwać moim sportem. Dziękuję za osobisty przykład i zachętę do uprawiania tego „papieskiego sportu”!

Zapraszam do obejrzenia zdjęć ze spływu kajakowego z Jurkiem Bruskim z 1999 roku. Brdą, oczywiście!

Andrzej Szczudło