Finał imprezy – Dyrektor Szadurski – bo wiecie, wszystko można…
Na najbliższym wykładzie jedna z Pań Wykładowczyń, uczestniczek imprezy, wywołała do odpowiedzi najbardziej prześladującego ją „dansora”. Długo go „wałkowała”. Nie zaliczyła mu odpowiedzi. Sprowadziła go na ziemię, podsumowując tak: „umiejętności taneczne czy łamania faworków nie mają przełożenia na ocenę za wiedzę”.
Całe szczęście, że moje tańce z Panią Wykładowczynią były z dystansem, bo na większość pytań nie znałem odpowiedzi.
Reszta z nas, do końca pobytu w Henrykowie, w myśl przysłowia – nauka nie idzie w las, jeno w nas- oddając się skrytym marzeniom i fantazjom, trzymała dystans do Pań Wykładowczyń. Oczywiście echa imprezy doszły do Grona.
Dyrektor Pedagogiczny w trybie pilnym zwołał Radę Pedagogiczną, surowo nas ocenił, „degrondelada moralna”, „Warszawka” zaocznie została przyganiona. Chociaż właściwa pisownia, to „degrengolada”, nie prostowaliśmy, nie dopytywaliśmy czy dotyczyła również bawiących się z nami Wykładowców/czyń. Przy zakulisowych działaniach wiadomej części Rady, pozostała część Pedagogów okazała wyrozumiałość.
Klub AVENA dostał ograniczenia zakresu godzin otwarcia, pianino zostało przetransportowane na stałe do jednej z sal szkoły, /gdzieś widziałem fotkę pianina w Sali Dębowej/. Nam zapowiedziano ograniczenia w organizowaniu imprez, jednak, ani ja organizator, ani uczestnicy, indywidualnych represji nie odczuliśmy. Chyba dlatego, że „Cnotka” niczego w PESTCE nie uczył.
Dyrektor Szadurski jak zwykle wygłosił złotą myśl- „bo wiecie, wszystko można co nie można, byle z wolna i z ostrożna”.
Więcej za mojej bytności imprez w Henrykowie nie organizowałem, oprócz andrzejkowej oczywiście, co kiedyś opisałem w tekście zatytułowanym „Pan Kobra”.
Wspomnienia zostały. Co w pamięci wygrzebałem, Wam przekazałem.
Sławoj Misiewicz „Harnaś”