Również pamiętam te łąki i studzienki, o których pisał Andrzej. Pracę dyplomową
pisaliśmy w kilkuosobowej grupie. Nie pamiętam jej składu ani liczebności, coś mi się tam
kołacze w pamięci, ale żadnych konkretów.
Nasza ekipa nie badała poziomu wód, ale określaliśmy profile glebowe. Używaliśmy
czegoś w rodzaju sondy – świdra. Chyba był to patent samego Pana Trawińskiego. Sonda ta
miała na końcu ostro zakończony, kilkudziesięciocentymetrowy cylinder – pojemnik. Wbijało się „toto” w studzienkę, nawet do głębokości kilku metrów (były specjalne przedłużki) i gdy obracało się w odpowiednią stronę, pojemnik „wykrawał” na poziomie, na którym go umieszczono, próbkę. Po przekręceniu w przeciwnym kierunku, pojemnik zamykał się. Po wydobyciu go ze studzienki i otwarciu, w pojemniku mieliśmy piękny przekrój wszystkich warstw na badanym poziomie.
Pan Trawiński wszystko to ewidencjonował. Określał i opisywał te wszystkie poziomy
i warstwy: eluwialne, iluwialne, glejowe. Te wszystkie iły, gliny, piaski, warstwy organiczne
i nieorganiczne, i wszystko inne, co jeszcze tam wyciągnęliśmy.
Nie pamiętam, czego konkretnie dotyczyła nasza praca (minęło już prawie pół wieku),
ale z pewnością była związana z opisanymi działaniami. Zresztą stroną merytoryczną
zajmowały się głównie dziewczyny. My, chłopcy byliśmy przede wszystkim siłą fizyczną. Ktoś musiał to całe żelastwo po „błoniach” (jak to ładnie określił Andrzej) taszczyć. Oprócz tego „wbicie” sondy na kilkumetrową głębokość i wyciągnięcie jej… lekko nie było. Ja
przydawałem się jeszcze z jednego powodu. Może nie jako jedyny, ale dosyć biegle w
tamtym czasie pisałem na maszynie. Tylko w taki sposób wówczas pisało się
między innymi prace dyplomowe. Myślę, że większość dzisiejszej, nieco młodszej od nas
młodzieży, nie wiedziałaby, jak się do tego zabrać. Dla pełnej jasności, maszyna do pisania
niczego nie „ustawiała” sama, nie zmieniała stron, nie poprawiała również błędów. Ale jak
już wspomniałem, od tamtej pory minęło prawie pół wieku… i jak to mawiają Czesi
nevrati se to, no i bardzo dobrze.
Pozdrawiam
Frenk
Jeden komentarz on Była też… praca dyplomowa
Pane Frenk, to se nevrati